Do metra i na narty. Austriackie "trzy siostry" wabią narciarzy rodzinnych i amatorów dziewiczego puchu

Serfaus to wrota jednego z najlepszych ośrodków narciarskich w austriackich Alpach. Na stoki dostać się można najprawdziwszym metrem.

Pełna nazwa tego ośrodka kojarzy mi się z nazwiskiem jakiejś europejskiej arystokratki: Serfaus-Fiss-Ladis. Są to tak zwane trzy siostry: sąsiadujące ze sobą retoromańskie wioski, położone na płaskowyżu pod Alpami Ötztalskimi w Tyrolu.

Największa z nich, Serfaus, funkcję ośrodka narciarskiego pełni od prawie stu lat – w latach 20. ubiegłego wieku Alpejski Klub Kolonii zakupił tam dom na swoją bazę. W 1958 r. zbudowano pierwszą kolejkę gondolową.

Pomimo rosnącego zainteresowania i ciągłego unowocześniania infrastruktury wioski pozostały wioskami. W Serfaus żyje tylko 1,1 tys. stałych mieszkańców. Po prawdzie nie ma tu jak się rozbudować, chyba żeby stawiać wieżowce: z jednej strony góry, z drugiej przepaście. Wioska składa się głównie z hoteli, ale nawet przy centralnym deptaku łatwo znaleźć dwie obory: jedna zabytkowa, ale pusta (ponad wrotami widać wyrzeźbioną datę 1862), druga nowa, za to pełna muczących bydląt.

Ośrodek narciarski SerfausOśrodek narciarski Serfaus Robert Stefanicki

Serfaus już w latach 70. stanął przed problemem nadmiaru przyjezdnych. Centralną ulicę zimą zawalały parkujące gdzie popadnie i stojące w korkach auta. Postawiono więc zakaz wjazdu dla samochodów osobowych - i parking u wlotu wioski, skąd narciarzy do wyciągów dowoziły autobusy. Ale i to nie rozwiązało problemu: teraz ulicę korkowały autobusy.

W 1983 r. serfauscy radni podjęli nader awangardową uchwałę: o budowie metra. Dwa lata później ruszyła Dorfbahn, dosłownie „wiejska kolej”. Serfaus odzyskało spokój, przestrzeń i czyste powietrze.

Ośrodek narciarski SerfausOśrodek narciarski Serfaus Robert Stefanicki

Jest to prawdziwe metro, całkowicie schowane pod ziemią. Prowadzą do niego eleganckie wejścia oznaczone literą „U” (od U-Bahn) na niebieskim tle - tak jak, nie przymierzając, w 3 tys. razy większym Berlinie.

Wprawdzie serfauskie metro ma tylko jedną linię i cztery stacje – a i to od zeszłego roku, gdy dodano przystanek Kościół. Można by je wpisać do Księgi Guinnessa jako najkrótsze (1280 m) i najwyżej położone (1427 m) metro świata. Do tego darmowe.


Wymalowane w dziecięce rysunki wagony poruszają się na poduszce powietrznej (ta mało popularna technologia stosowana jest najczęściej w pociągach przewożących pasażerów między terminalami lotniska). Z głośników słychać nazwy stacji i rytualne „Uwaga, drzwi zamykają się”. Jazda od początku do końca zabiera 10 minut.

Ośrodek narciarski SerfausOśrodek narciarski Serfaus Robert Stefanicki

Własnym samochodem wolno dojechać wyłącznie do hotelu. Jednodniowi przyjezdni zostawiają auta na centralnym parkingu, skąd metro wiezie ich pod stację trzech gondoli, które promieniście transportują narciarzy na stoki południowej części ośrodka.

Przedtem warto zajrzeć w podziemia, gdzie mieści się ogromna wypożyczalnia sprzętu z dość unikalnym rozwiązaniem przechowywania butów (narciarskich i zwykłych) w suwanych regałach opatrzonych sygnaturą. Gdyby nie zapach, można by się poczuć jak w bibliotece.

Serfaus-Fiss-Ladies to 214 km tras połączonych 68 wyciągami, co pozwala zaliczyć ten ośrodek narciarski do największych w Austrii. To, że wystarczy jeden bilet, i że trasy są doskonale przygotowane, jest w Alpach oczywistością. Niemiecki portal Skigebiete-Test uznał S-F-L za drugi najlepszy ośrodek na świecie, po szwajcarskim Zermatt.

Całość rozciąga się w pięciu dolinach. Najwyższy punkt to Masnerkopf (2828 m) w zachodniej części. Dotarcie na ten szczyt z Serfaus gondolami i wyciągami zabierze około 40 minut. Można dojechać w bardziej awangardowy sposób: ratrakiem przerobionym na autobus, z tym że ów pojazd, Masner Express, dojeżdża tylko do schroniska, nie na sam szczyt (koszt: 62 euro od osoby).

Na górze Masnerkopf stoi nowa platforma widokowa z rzeźbą przedstawiającą orłosępa. Rzeźb zwierząt – także lodowych – w okolicy nie brakuje, napotyka się je na co drugim szczycie.

Ośrodek narciarski SerfausOśrodek narciarski Serfaus Robert Stefanicki



Akurat dziś widoków nie ma, bo nasunęła się chmura, z której zaraz zacznie padać śnieg. Można się schronić w położonej nieco niżej w przeszklonej restauracji Monte Mare, zwłaszcza gdy ktoś ma ochotę odpocząć od typowej austriackiej kuchni i zafundować sobie np. owoce morza.

Na dotarcie stąd do wschodniego krańca ośrodka trzeba liczyć jakieś półtorej godziny. Odpowiednikiem Masnerkopf jest tam Zwölferkopf (2596 m), skąd wiedzie trasa „tylko dla profesjonalistów” o nazwie kamikaze oraz parę czarnych tras też nie dla mięczaków - zwłaszcza pod koniec dnia, gdy robi się ślisko.

Jest tu też platforma widokowa oraz największa ciekawostka architektoniczno-gastronomiczna: Cristal Cube, czyli restauracja w kształcie sześcianu pokryta z każdej strony lustrami weneckimi – z zewnątrz można się w nich przejrzeć, ale nie widać, co się dzieje w środku. W środku mieści się najwyżej osiem osób. Kostkę otwierają tylko po wcześniejszej rezerwacji, i jak łatwo się domyślić menu nie należy do tanich.

Ośrodek narciarski SerfausOśrodek narciarski Serfaus Robert Stefanicki

Tamtejsze Fisser Nordhänge (północne zbocza) gwarantują stabilne warunki nawet podczas zaawansowanej wiosny. Do Fiss wiedzie stąd „najdłuższa rekreacyjna trasa w Tyrolu” – 10-km Frommesabfahrt, która w wiosennym śniegu na dole traci jednak urok.

Serfaus-Fiss-Ladies jest najczęściej określany mianem ośrodka rodzinnego. Przewodniki narciarskie kilkakrotnie przyznały mu wręcz tytuł najbardziej przyjaznego rodzinom regionu w całych Alpach. Mają tu wyciągi krzesełkowe ze specjalnymi zabezpieczeniami dla małych pasażerów, taśmociągi dla najmłodszych i znakomite szkółki narciarskie. Jedna z nich, w Fiss, opracowała własny system nauki jazdy pługiem: właściwą postawę wymuszają ruchome szyny.

Maskotkami ośrodka są świstak Murmli i przypominająca trochę diabła krowa Berta. Zjeżdżając do Serfaus nartostradą nr 90 z dziećmi koniecznie trzeba zboczyć do „ogrodu zoologicznego” – zamiast żywych zwierząt po drodze ogląda się tam figury gatunków występujących w Alpach.

Nie będąc z rodziną staram się „ośrodków rodzinnych” unikać, bo kojarzą mi się ze zjazdami o małym nachyleniu, na których tłoczą się osobnicy słabo panujący nad nartami. Jednak tu nie ma takiego problemu. Początkujący zajmują niższe partie, a wystarczy wjechać wyżej, by cieszyć się licznymi trasami trudniejszymi, czerwonymi i czarnymi – niebieskich, czyli łatwiejszych, jest mniejszość. Są one przy tym wyjątkowo szerokie, dzięki czemu tłoku się w ogóle nie odczuwa. Najbardziej to widać na stokach we wschodniej części, między Zwölferkopf i Schönjochl – to właściwie jeden stok o szerokości na oko półtora kilometra, gdzie trasy są wyznaczone tylko umownie.

Jest to też świetne miejsce na tzw. off-piste, czyli jazdę poza trasą. Następnego ranka po nocy z obfitymi opadami śniegu rozkoszuję się jazdą po dziewiczym puchu. Serfaus-Fiss-Ladies z tego słynie i można nawet wykupić taką usługę: w każdą środę o 7.30 rusza rusza freeridowa wycieczka z przewodnikiem (koszt: 78 euro, w tym skipass i śniadanie).

Na lunch zatrzymujemy się w restauracji Zirbenhütte. To perełka tradycyjnej schroniskowej architektury, prezentująca elementy związane z regionalnym obyczajem, Fisser Blochziehen. Jest to ostatkowy korowód przebierańców, którego uczestnicy ciągną za sobą potężny pień limby. Obyczajowi temu niedawno nadano status kulturowego dziedzictwa UNESCO. Święto odbywa się raz na cztery lata (najbliższe 30 stycznia 2022 r.) i zwabia tłumy gapiów.

Atrakcji dodatkowych jest tu co niemiara, wyliczmy kilka: „śnieżny park”, gdzie można wjechać na małą skocznię i wylądować na gigantycznym dmuchanym materacu; „wahadło” rodem z wesołego miasteczka – narciarze (bez nart) wsiadają do wagonika, który buja się coraz mocniej, aż robi obrót dookoła własnej osi; czy też sanki na szynach: najpierw spokojny wjazd prosto pod górę, potem zjazd torem naszpikowanym ostrymi zakrętami, falami i uskokami, z prędkością do 40 km/h.

Ośrodek narciarski SerfausOśrodek narciarski Serfaus Robert Stefanicki

Kameralność i rodzinność tego ośrodka sprawia, że raczej nie przyjeżdżają tu amatorzy apres-ski do upadłego. Wzdłuż centralnej ulicy Serfaus jest kilka barów, ale zasadniczo panuje spokój i cisza. Hotel, w którym się zatrzymałem – słynący z ogromnej strefy saun Wellness Residenz Schalber – jednego wieczoru zorganizował dla swoich gości bezgotówkowe kasyno. Grało się w ruletkę i oczko, a za otrzymane kupony można było wygrać rozmaite fanty od drinka po darmowy nocleg.

Ceny noclegów w Serfaus zaczynają się od 600 zł za pokój dwuosobowy, ale jak wynająć apartament w Ladis na tydzień, wychodzi poniżej 100 zł na głowę. Całodniowy karnet narciarski kosztuje 52 euro. Najbliższe lotnisko to Innsbruck, dojazd stamtąd trwa godzinę.

Copyright © Agora SA