W grudniu 2014 byłem trzykrotnie w Alpach. Najpierw na lodowcu Solda, później w Val di Fiemme i na koniec we Francuskim Vars. Za każdym razem uderzało mnie z jednej strony, jak mało naturalnego śniegu jest w górach, a z drugiej, jak niewielki ma to wpływ na warunki narciarskie. Dobitniej potwierdził to Bruno Felicetti, szef promocji doliny Fiemme: "Naturalny śnieg jest dla widoków. Do jazdy potrzebujesz sztucznego". Na początku trudno to zaakceptować, wiele osób woli jeździć po naturalnym śniegu (albo tak im się przynajmniej wydaje). Nie mniej, w stacjach alpejskich śnieżenie zaczyna się bardzo wcześnie i to właśnie sztuczny śnieg nierzadko stanowi bazę, na którą później spadają białe płatki naturalnego pochodzenia.
Pierwsze armatki śnieżne powstawały w Stanach Zjednoczonych w latach pięćdziesiątych XX wieku. Na masową skalę zaczęto ich używać w latach siedemdziesiątych, jednak od tamtego czasu sztuczne naśnieżanie przebyło długą drogę - od przerobionej suszarki do włosów po instalacje warte setki tysięcy Euro. Żeby dowiedzieć, jak wygląda produkcja cennego, narciarskiego dobra, zgłosiłem się do firmy Technoalpin, z Południowego Tyrolu. Światowego lidera w produkcji śniegu, który naśnieża również kilka polskich ośrodków.
Produkcja fot. ALEX FILZ fot. ALEX FILZ
Nie armatka, lecz system
Armatki fot. ARNOLD RITTER fot. ARNOLD RITTER
Przeciętny narciarz zauważa głównie armatki, ale, jak nietrudno się domyśleć, one tego śniegu nie sypią znikąd.
instalacja fot. Technoalpin fot. Technoalpin
Na system sztucznego naśnieżania składa się wiele komponentów - zbiorniki z wodą, chłodnice, pompy, rury, kompresory, zasilanie i w końcu armatki lub lance śnieżne.
instalacja fot. Technoalpin fot. Technoalpin
Wszystko to jest w nowoczesnych systemach kontrolowane centralnie, przez operatora siedzącego przy komputerze, obserwującego mniej lub bardziej pilnie wskazania czujników. Technika poszła na tyle daleko, że Technoalpin w swojej siedzibie w Bolzano może monitorować działania poszczególnych systemów podłączonych do sieci, np. na stoku w Polsce czy Nowej Zelandii.
Kiedy woda staje się śniegiem
To jak powstaje sztuczny śnieg, od momentu opuszczenia armatki, nie różni się aż tak bardzo od naturalnego procesu. Mieszanka wody i powietrza rozpręża się po wydostaniu z armatki.
produkcja śniegu fot. Technoalpin fot. Technoalpin
Podczas rozprężenia powstają jądra/zarodki kondensacji, podobnie jak w przyrodzie. Drobne cząsteczki wody otaczają takie zarodki i, przy wsparciu niskiej temperatury, zamieniają się w drodze na ziemię w śnieg. Płatki śniegu to nic innego jak struktura kryształków lodu, choć te z armatki rzadko bywają urodziwe.
Śnieg na plusie
Ciekawostką jest fakt, że śnieg można produkować również gdy na zewnątrz nie panuje mróz. Dla całego procesu ważna jest nie tylko temperatura, ale też wilgotność powietrza. Im ona niższa, tym łatwiej wytworzyć sztuczny śnieg. W związku z tym, gdy wilgotność powietrza nie przekracza 20%, systemy naśnieżania mogą działać efektywnie nawet przy temperaturze +3 stopnie C! Medal ma jednak dwie strony. Jeśli wilgotność jest za wysoka i osiąga 100%, system nie będzie działał przy temperaturze wyższej niż -2 stopnie.
Ile kosztuje śnieg
Koszty produkcji śniegu nie są niskie. Na całym świecie w minionych latach wydawano na to pomiędzy 200 a 250 milionów Euro/rocznie. Na tę kwotę składają się koszty armatek (od 15 za małe manualne do 60 tys. Euro za największe sterowane automatycznie na 12 metrowych wysięgnikach), lanc (5 - 20 tys. Euro), oraz najdroższej rzeczy, czyli zbiorników wodnych. Największe zbiorniki w Alpach maja po 400 - 500 tys. m3 a koszt ich budowy często przekracza parę milionów Euro. Proces produkcji śniegu jest nie tylko wodo- ale i energochłonny. Wymaga stałego dopływu prądu. Postęp w branży sprowadza się głównie do ograniczenia tych kosztów. Coraz więcej ośrodków używa do sztucznego naśnieżania zielonej energii (np. z elektrowni wodnych). To, jak duże jest pole do popisu w unowocześnianiu produkcji śniegu pokazały na przykład szwedzkie badania z 2010 roku. Wykazały, że w tamtejszych ośrodkach na wytworzenie metra sześciennego śniegu zużywano od jednej do ponad czternastu kilowatogodzin energii! Wydajność jednej armatki, w zależności od warunków, to od 13 do 100 metrów sześciennych śniegu na godzinę.
Łącząc szwedzkie badanie i polskie ceny, godzina pracy armatki kosztuje średnio 70 złotych, biorąc pod uwagę wyłącznie cenę prądu. Jeśli chodzi o wodę, na jeden metr sześcienny śniegu potrzeba mniej więcej 400-500 litrów wody. Dobra wiadomość jest taka, że z armatek nie wylatuje nic, oprócz wody i powietrza. Wszelkie chemikalia należą w tej branży do przeszłości, lub są utrzymane w zamkniętym obiegu.
Śnieg przyszłości
Jest tez nowość, która w przyszłości, jeśli zimy się nie zmienią będzie standardowym wyposażeniem każdego ośrodka narciarskiego położonego poniżej 2000 m.p.n "Snow Factory" jest to ciekawostka jednak firma TechnoAlpin wprowadza ten produkt do masowej produkcji już od tego roku. Krótki, niemieckojęzyczny film z działania Snow Factory:
autor: Franek Przeradzki
tekst powstał przy współpracy ze Ski-planet.pl , Biurami promocji Południowego Tyrolu oraz z firmą TechnoAlpin.
źródło: Okazje.info