Skipass po polsku - 30 lat za światem?

W ramach pracy jeżdżę po wielu alpejskich ośrodkach i spotykam się z ich przedstawicielami. Niemal każda stacja jest częścią jakiegoś większego regionu narciarskiego, w którym obowiązuje jeden wspólny skipass. A w Polsce? 10-przejazdowe karnety na pojedyncze wyciągi mają się dobrze, choć widać już światełko w tunelu. Tunelu, na końcu którego czeka Skipass Tatry, Szczyrk, a może nawet Skipass-Polska.

Każdy polski narciarz, który pierwszy raz wyjechał w Alpy w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, odkrywał niespotykane w kraju zjawisko - skipass. Jeden bilet na kilkanaście lub (częściej) kilkadziesiąt wyciągów. Często ważny w ośrodkach narciarskich oddalonych od siebie o dziesiątki kilometrów.

Ciekawe? Polub nas na FB, dowiedz się pierwszy o takich tekstach .

Czy w Alpach nie ma już miejsc "niezrzeszonych"? Są, ale takie miejsca to wymierający gatunek, bo przegrywają konkurencję z większymi, zrzeszonymi ośrodkami. Pod koniec lat 70-tych i w latach 80-tych wiele alpejskich ośrodków doszło do porozumienia i zaczęło oferować narciarzom jednolite skipassy obowiązujące na wielu wyciągach w danym regionie. Obecnie rekordziści (jak Tyrol i Salzburgerlandi) oferują ponad 1000 km tras na jednym karnecie.

Z kim konkurują ośrodki alpejskie?

Konkurencja na rynku narciarskim nie jest jeszcze na skalę globalną, ale z pewnością ogólnoeuropejską. Regiony z Francji, Austrii i Włoch konkurują ze sobą na równych prawach. Wszędzie funkcjonuje ta sama waluta, ceny są stosunkowo podobne, a odległości mają coraz mniejsze znaczenie dzięki rozbudowie infrastruktury komunikacyjnej. Z perspektywy stacji narciarskich wprowadzenie skipassu to większy budżet na promocję całego regionu i atrakcyjniejsza oferta dla turysty, który może zmieniać stacje narciarskie co weekend, pozostając wiernym danemu regionowi. Chodzi w tym wypadku przede wszystkim o roczne karnety, np. na całą austriacką Karyntię, 3 Doliny we Francji czy włoskie Trentino. Z naturalnych powodów niewielu Polaków decyduje się na takie roczne alpejskie karnety, jednak regiony kładą na promocję tego typu skipassów bardzo duży nacisk, rywalizując zaciekle o alpejskiego klienta.

Polska narciarstwem stoi

W Polsce kilka milionów ludzi potrafi lepiej lub gorzej jeździć na nartach. Choć niektórym trudno w to uwierzyć, kryzys wydaje się rodzimych narciarzy nie imać. Co prawda tej zimy Zakopane było wyjątkowo puste, ale za to we włoskim Val di Sole można było poczuć się jak w Polsce. Na stokach Folgaridy, Marillevy i Madonny di Campiglio nasz język było słychać częściej niż jakikolwiek inny, nawet włoski. Takie wrażenia potwierdzają twarde dane liczbowe. W wielu regionach Austrii i Włoch Polacy są jednymi z najczęściej przyjeżdżających zimowych turystów. Widać to również po tym, jak intensywnie wiele alpejskich (i słowackich) regionów narciarskich reklamuje się w Polsce. Takie reklamy widać i słychać znacznie częściej, niż te dotyczące rodzimych ośrodków.

Gdzie Alpy, a gdzie Polska?

Nie mamy wysokich gór, nie mamy nowoczesnych wyciągów, nie mamy śniegu. Czy rzeczywiście? Z ukształtowaniem terenu spierać się trudno, choć kilka naszych tras (zwłaszcza w Zakopanem, Szczyrku czy Krynicy) potrafi zaspokoić wymagania nawet wymagających narciarzy. Ponadto, zdecydowana większość rodzimych narciarzy zaawansowana wcale nie jest i mniejsze zbocza w zupełności spełniają ich narciarskie potrzeby.

Jeśli chodzi o wyciągi, postęp nie jest powalający, ale z pewnością widoczny. Kasprowy Wierch kilka lat temu wymienił kolejkę na nowszą, nowoczesne krzesło od tego sezonu operuje w Szczyrku czy Korbielowie , inne stacje też się modernizują. Powoli, ale do przodu.

Polana Szymoszkowa, luty 2014 | Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta

Zima 2013/14 (a w zasadzie jej brak) zadała olbrzymi cios właścicielom ośrodków narciarskich, pokazała jednak również coś innego. Mimo niewielkich opadów i dodatnich temperatur, większość wyciągów i tras pozostała otwarta przez cały okres ferii. Sztuczne naśnieżanie, ciężka praca kierowców ratraków i determinacja zarządców wielu ośrodków pozwoliły uratować ferie. Tam, gdzie każdą mroźną noc wykorzystano na sztuczne naśnieżanie i przygotowanie stoków, można było jeździć nie gorzej niż w Soczi.

Grzechy polskich ośrodków narciarskich

W Polsce da się jeździć na nartach, a jeśli do tego sportu podchodzimy czysto rekreacyjnie, strome alpejskie trasy wcale nie są niezbędne. Niestety, wiele osób do jazdy "u nas" zraża zupełnie co innego niż niskie góry. Osobny bilet na każdy wyciąg, kolejki do kas, płatne parkingi, brak skibusów między wyciągami w pobliskich miejscowościach czy korki na drodze do ośrodków to największe problemy związane z narciarskim urlopem w kraju.

Wielokrotnie słyszy się, że nasi górale nie potrafią się dogadać. Czy rzeczywiście tak bardzo różnimy się od reszty świata? W najlepszych narciarskich regionach, jak Trentino czy Ski amade, również nie było łatwo. Wspólne skipassy rodziły się w bólu, jednak właściciele pojedynczych wyciągów zrozumieli, że jeśli się nie dogadają, to przegrają nie z wyciągiem położonym 200 metrów dalej, tylko z ośrodkiem oddalonym o 200 kilometrów. Na zadowolenie z wyjazdu na narty wpływa znacznie więcej czynników, niż tylko liczba kilometrów tras zjazdowych. Komfort, wygoda i spokój to składniki udanego urlopu, a pojedyncze wyciągi są w tej konkurencji skazane na przegraną z większymi konglomeratami. Bez kooperacji nie ma możliwości finansowania niezbędnych inwestycji w regionach.

Skipass Zakopane - na razie to tylko marzenie

Jako ilustrację posłużę się Zakopanem, bo wydaje się wzbudzać największe emocje wśród polskich narciarzy i naszych czytelników . Mimo najlepszych warunków naturalnych, miasto u podnóża najwyższych polskich gór umiera. Z roku na rok zimą jest tu coraz mniej turystów, którzy zamiast zimowej stolicy Polski wybierają inne miejsca w kraju i, coraz częściej, za granicą.

Wyobraźmy sobie Skipass-Zakopane. Ten sam karnet obowiązujący na wszystkich wyciągach, darmowe, najlepiej napędzane elektrycznie skibusy jeżdżące po mieście i jego okolicach, darmowe parkingi i dedykowane narciarzom autobusy i pociągi do Krakowa, które mogłyby odciążyć nieszczęsną Zakopiankę. Do tego jednolitą politykę wizualną, dzięki której wjazd od miasta przestałby wyglądać jak w kraju trzeciego świata.

Jeden wyciąg nie ma szansy zmienić opłakanego stanu rzeczy, ale wspólnie, razem z podatkiem klimatycznym władz miasta, nie wydaje się to już takie trudne. Podczas gdy u nas kłótnie trwają, na Słowacji z powodzeniem funkcjonuje już od kilku sezonów Slovakia Super Skipass obejmujący niemal 100 wyciągów narciarskich. Nie jest jednak tak, że nie zmienia się nic. W tym roku do dyspozycji narciarzy było już kilka rodzajów skipassów obejmujących zdecydowanie więcej niż jedną stację narciarską.

Skipassy w Polsce - początek rewolucji?

Zdecydowanie największym przedsięwzięciem tego typu w Polsce jest projekt MultiPass, jedno z dzieci serwisu e-skipass.pl. To pilotażowy projekt, który obecnie umożliwia jazdę w 53 ośrodkach narciarskich w całej Polsce. W Szczyrku, Czarnej Górze, Zieleńcu, Wiśle oraz wielu innych stacjach. W tym sezonie pięć dowolnych dni po siedem godzin jazdy kosztuje 300 złotych. Z tej możliwości skorzystało dotychczas "zaledwie" 200 osób, jednak twórcy są przekonani o dalszym rozwoju i popularyzacji produktu. Adam Bral pytany o to, co sprawiło że właśnie im udało się połączyć pod jednym karnetem aż tyle stacji, odpowiada bardzo pragmatycznie:

-Najważniejsze jest chyba to, że nie mamy własnego ośrodka narciarskiego i nie jesteśmy postrzegani przez poszczególne stacje jako konkurencja. Bazując na doświadczeniach projektu e-skpiass staramy się cały czas poprawiać nasz projekt, dbając zarówno o satysfakcję narciarzy jak i właścicieli ośrodków narciarskich. Zaznaczam przy tym, że Multipass jest w tym momencie projektem pilotażowym, zależy nam na wypromowaniu tej idei. W tej chwili jesteśmy na etapie końcowych rozmów z kilkoma ośrodkami w Czechach i na Słowacji, także najpóźniej w przyszłym sezonie Multipass będzie miał międzynarodowy zasięg.

W sezonie 2014/15 Multipass ma być również dostępny w wariancie 5 dni x 4 godziny jazdy, jednak na karnet całoroczny nie mamy na razie co liczyć.

- Ośrodki, które obsługujemy w ramach Multipass są bardzo zróżnicowane. Określenie rozsądniej ceny za karnet całoroczny i rozliczanie się ze stacjami wydaje mi się w tym momencie po prostu niemożliwe do zrealizowania - komentuje Bral.

Widać na tym przykładzie zarówno siłę, jak i słabość projektu Multipass. Będąc niezwiązanym z żadnym konkretnym regionem mógł połączyć ponad 50 ośrodków, jednak nie ma dużej siły promocyjnej i inwestycyjnej w żadnym z nich. Największym wydatkiem stacjonarnym było dotychczas unowocześnienie bramek czytających skipassy w niektórych stacjach.

Bardziej klasyczne, regionalnie skipassy na wzór alpejskich działają w kilku miejscach kraju, choć więksozść z nich również wykorzystuje narzędzie e-skipass.

Tatry, Beskidy, Sudety i inne "-ski"

TATRYSki to skipass obowiązujący w stacjach Białka Tatrzańska, Jurgów, Kluszkowce oraz Czarna Góra. W sumie 30 wyciągów narciarskich. Dobry początek większego projektu, choć znamienny jest tu brak jakiegokolwiek wyciągu w Zakopanem. Polskie Kolei Górskie, firma która kupiła PKL, czyli między innymi kolejkę na Kasprowy Wierch, wprowadziła w tym roku dość kontrowersyjny pod względem ceny skipass . Mimo planów podłączenia pod niego innych wyciągów, na razie działa tylko na kolej linową i dwa wyciągi krzesełkowe na Kasprowym. Dwa, z których jeden w sezonie 2013/14 nie ruszył z powodu braku śniegu. Kolejne sezony powinny przynieść zmianę, nad którą pracują władze PKG. W Beskidach funkcjonuje BeskidSkiPass - wspólny karnet na osiem ośrodków narciarskich, obejmujący w sumie 40 tras narciarskich. Podobny, choć mniejszy pod względem zasięgu, jest karnet Sudetyski, działający w trzech ośrodkach w regionie - w Karpaczu, Zieleńcu i Czarnej Górze. Z kolei Wiślański Skipass obejmuje 11 ośrodków narciarskich w Wiśle i Ustroniu. W sumie 25 km tras zjazdowych. Podobnie jak dwa powyższe, działa w ramach platformy e-skipass.

Więcej praktycznych informacji o skipassach w Polsce znajdziesz w osobnym artykule.

Wspólny skipass albo upadek

Karnety wewnątrz platformy e-skipass to duże ułatwienie dla narciarzy. Dzięki nim można swobodnie zmieniać wyciągi na danym obszarze, zgodnie z własną wolą, pogodą, kolejkami i wszystkimi innymi czynnikami, które mogą wpłynąć na naszą decyzję. Z drugiej strony, to rozwiązanie nie tworzy, przynajmniej w tym momencie, wspólnego budżetu stacji. Wyciągi dostają pieniądze za każdego narciarza, który zdecyduje się korzystać właśnie z ich usług. Nie ma "wspólnego garnka" do finansowania większych inwestycji w regionie. W Alpach to większe (ale nie największe) ośrodki były inicjatorami takich działań. Włączając mniejsze stacje, wspólnie inwestowały w rozwój infrastruktury turystycznej i promocję. Dzięki wspólnym karnetom stacje położone obok siebie mogą ograniczyć wzajemną konkurencję, a skupić się na przyciąganiu turystów, którzy jako miejsce spędzenia ferii zimowych rozważają nie tylko inne stacje krajowe, ale i zagraniczne. Wyciągi położone blisko siebie nie powinny być konkurencją, a wzajemnym wsparciem. Nie jest żadnym odkryciem stwierdzenie, że duży może więcej. W tym biznesie zastój oznacza śmierć, którą można ze smutkiem oglądać w wielu ośrodkach narciarskich w Polsce.

Ciekawe?  Polub nas na FB, dowiedz się pierwszy o takich tekstach .

Masz inne zdanie na ten temat? Uważasz, że pominęliśmy jakiś ważny skipass? Napisz o tym w komentarzach, z chęcią uwzględnimy konstruktywne uwagi w tym artykule.

Copyright © Agora SA