Wybierając się na narty do polskich ośrodków, zwłaszcza tych położonych niżej, często zastanawiam się, czy będzie po czym jeździć (ostatnie łagodne zimy pokazały, że śnieg - nawet w styczniu czy lutym - wcale nie jest pewny). Tymczasem gdy w pierwszej połowie grudnia pakowałem sprzęt przed wylotem do Włoch, takie obawy nawet nie przemknęły mi przez myśl. Na trasach w ośrodku Solda (niem. Sulden) śnieg jest gwarantowany od listopada do maja, a to za sprawą ich wysokiego położenia w Alpach Wschodnich, u stóp Ortlera (3905 m). Tę najwyższą górę Południowego Tyrolu miejscowi zwą królem Ortlerem.
Solda leży w zachodniej części Południowego Tyrolu, który po włosku nosi nazwę Alto Adige, a po niemiecku - Südtirol. Na dwujęzyczne napisy natkniemy się na każdym kroku. Aby to wyjaśnić, trzeba wspomnieć o historii regionu, w którym mieszają się wpływy germańskie i romańskie. Po I wojnie światowej - na mocy traktatu pokojowego z 1919 r. - z rąk austriackich przeszedł on we włoskie. Po dojściu do władzy Benito Mussoliniego niemieckojęzyczni mieszkańcy zostali poddani przymusowej italianizacji, co wywołało długoletni konflikt. Wszystko zmieniło się w 1972 r., gdy regionowi nadano Statut Autonomicznej Prowincji Bolzano (Bolzano/Bozen to stolica Południowego Tyrolu). Zagwarantował on m.in. równouprawnienie obydwu języków (część autochtonicznych mieszkańców używa także wywodzącego się z łaciny języka ladyńskiego).
Ta niewielka miejscowość jest pięknie położona na 1900 m n.p.m., u podnóża "króla Ortlera". Otacza ją kilka imponujących, strzelistych szczytów - jak Königspitze (3859 m), Zebru (3740 m) czy Schöntaufspitze (3324 m). Liczy zaledwie 388 mieszkańców, ale jest przygotowana na przyjęcie kilkakrotnie większej liczby turystów. Zabudowę tworzą głównie hotele i pensjonaty, często należące od pokoleń do tej samej rodziny. W sumie znajduje się w nich ponad 2,3 tys. miejsc (tygodniowy pobyt w styczniu plus śniadania, obiadokolacje i 6-dniowy skipass - od 250 do 600 euro, zależnie od obiektu, z końcem sezonu nieco mniej). - Solda, jak i cały nasz region, nie jest jeszcze dobrze znana wśród polskich narciarzy. Tymczasem to wymarzone miejsce na zimowe sporty: stoki nie są zatłoczone, nie trzeba czekać w kolejkach do wyciągów - mówi Maximilian Alber z biura promocji Południowego Tyrolu.
Z miłego hotelu Cevedale, w którym zamieszkaliśmy, na trasy da się wyjechać wprost na nartach. Ale można też skorzystać z bezpłatnego skibusa, który w sezonie kursuje co pół godziny, od 8 do 18, dowożąc narciarzy pod dolną stację głównej kolei linowej (jest tu i wypożyczalnia; warto zwrócić uwagę na narty z napisem "Südtirol" lub "Alto Adige" - wyrabiane ręcznie w Południowym Tyrolu, bardzo zwrotne, świetnie się prowadzą, wypożyczenie 25 euro na dzień).
Nowoczesna kolej linowa działa od 2003 r. Kursujące naprzemiennie wagoniki mieszczą po 110 osób. Pomiędzy dwoma odcinkami kolei, z których każdy liczy 1441 m, znajduje się stacja pośrednia, gdzie trzeba przesiąść się do drugiego wagonika. W ciągu kilkunastu minut wyjeżdżamy na wysokość 2610 m. Tu zaś czekają czteroosobowe krzesełka Madritsch (długość wyciągu 1,6 km). Dzięki nim już po chwili jesteśmy na 2850 m n.p.m. A to jeszcze nie koniec! Stąd wystarczy bowiem zjechać kawałek niżej do schroniska Madritschhütte, obok którego startują dwie inne czteroosobowe kolejki. Kilometrowa Beltovo I wywozi narciarzy na wysokość 3150 m, a nieco dłuższa Beltovo II aż na 3250 m, tuż pod szczyt Schöntaufspitze. To najwyższy punkt ośrodka narciarskiego Solda.
Stąd w dół biegnie kilka tras o różnym stopniu trudności, łącząc się ze sobą, dają wiele wariantów zjazdów. Nr 1, 1a oraz 2 to niebieskie, raczej łatwe, panoramiczne. Na przykład Jedynka, poprowadzona w rejon górnej stacji kolei gondolowej, liczy 4,6 km. Czerwone nr 3, 4 lub 8 (od 1 do 1,8 km) są polecane średnio zaawansowanym. Czarna, widokowa Siódemka (1,8 km) to wariant dla zaprawionych w bojach zjazdowców.
Nieco trudniejsze są też trasy poniżej górnej stacji kolei gondolowej, którymi możemy zjechać do doliny - jak czerwona 1b (3,9 km) czy czarna 1c (2,5 km). Dużym przeżyciem dla miłośników ostrzejszych wrażeń będzie pokonanie trzykilometrowej Piątki, która wprawdzie jest oznakowana, ale nie ubijają jej ratraki. W sumie najdłuższy zjazd w Soldzie - aż do samej doliny - może liczyć 11 km!
Ponieważ trasy leżą bardzo wysoko, gruba pokrywa śniegowa jest gwarantowana - z początkiem stycznia miała co najmniej metr. Ale choć Południowy Tyrol chwali się 300 słonecznymi dniami w roku, to w Soldzie, jak to w wysokich górach bywa, można trafić też na ciężkie warunki pogodowe: ostry wiatr czy bardzo obfite opady śniegu. My mieliśmy okazję obserwować największy od 22 lat atak zimy w Południowym Tyrolu. Śniegowa pierzyna pokryła dosłownie całą okolicę i rosła w oczach, na części tras w ogóle nie dało się jeździć.
Kiedy wysoko położone wyciągi nie mogą działać ze względu na niesprzyjającą pogodę, zostaje jeszcze dolna część ośrodka. Dwuosobowa kolejka Kanzel o długości 1,3 km prowadzi na 2350 m n.p.m. Krzesełka malowniczo suną nad główną drogą biegnącą przez Soldę, można z nich podziwiać okoliczne miejscowości i szczyty. Da się tu pojeździć na liczącej 2,8 km miłej trasie o dwóch wariantach, a także skorzystać z sąsiedniego, 650-metrowego orczyka (stąd szlak do dolnej stacji kolejki Kanzel liczy aż 3,5 km). Tuż obok, na przeciwległym zboczu znajduje się dwuosobowa kolejka Langenstein, z której można wyruszyć na szlak dla średnio zaawansowanych (2,7 km). Powyżej jest jeszcze czteroosobowa kanapa Des Alpes, wspinająca się na 2550 m. Czerwone i niebieskie trasy wzdłuż niej mają po 1,3 i 1,4 km.
W Soldzie czeka na narciarzy około 40 km tras, z czego 13 km stanowią stoki trudne, 10 km - dla średnio zaawansowanych, a 17 km - niebieskie, dla wszystkich. Są tak liczne i tak zróżnicowane, że w ciągu tygodnia każdy najeździ się do woli (w szczycie sezonu sześciodniowy skipass kosztuje 160 euro, potem cena spada do 141).
Obok schroniska Madritschhütte działa też snowpark dla snowboardzistów. Miłośnicy biegówek znajdą w Soldzie 8 km przygotowywanych, oświetlonych tras. Trzy razy w tygodniu (poniedziałki, wtorki, piątki) można wybrać się na 2-kilometrowy tor saneczkowy, oświetlony od 18 do 23.30. Chętni mogą też spacerować na rakietach śnieżnych, przemierzać szlaki na nartach skiturowych czy popróbować wspinaczki na lodzie, np. na kilkumetrowym lodowym słupie obok dolnej stacji kolejki Kanzel.
Kto lubi zaliczać po kilka ośrodków w czasie jednego wyjazdu, może udać się do innych stacji działających w ramach Ortler Skiarena. Oprócz Soldy (to jeden z dwóch najwyżej położonych ośrodków) należy doń jeszcze 15 innych miejsc. Razem mają 75 wyciągów i 300 km tras, obowiązuje na nie jeden karnet (sześciodniowy skipass - 185,5 euro).
Kuchnia stanowi połączenie tradycji tyrolskiej i śródziemnomorskiej. Największym przysmakiem jest speck - pyszna szynka, którą smaruje się przyprawami, potem lekko wędzi i wreszcie każe się jej dojrzewać w przewiewnym miejscu przez 22 tygodnie. Ale są też makarony, dania z jeleniny, gnocchi (kluseczki nieco podobne do naszych kopytek) czy knedle - kule na bazie czerstwego pieczywa podawane na słono lub słodko, z mięsem, serem, szpinakiem czy buraczkami. Koniecznie trzeba też skosztować lokalnych wyśmienitych win, np. takich odmian jak gewürztraminer , lagrein czy pinot noir .
Pochodzący z Południowego Tyrolu Reinhold Messner (urodzony w 1944 r. w dolinie Val di Funes, jako pierwszy człowiek na świecie zdobył czternaście ośmiotysięczników i wspiął się na Mount Everest bez użycia butli tlenowych, pieszo przemierzył Antarktydę, Grenlandię, Tybet oraz pustynie Gobi i Takla Makan) przy głównej drodze w centrum Soldy otworzył restaurację Yak & Yeti. W 1985 r. sprowadził tu z Tybetu jaki - dziś rogate stadko liczy około 25 sztuk. Można im się przyjrzeć w zagrodzie. Hanni Paul, były menedżer Messnera, dziś doglądający jego interesów, opowiada, że w lecie zwierzęta pasą się wysoko na alpejskich halach. A gdy nadchodzi zima, same wracają do zagrody, maszerując przez Soldę ku uciesze mieszkańców i turystów. Restauracja Yak & Yeti serwuje specjały z jaczego mięsa, m.in. mormosy, czyli wielkie pierogi w sosie pomidorowym (9,5 euro).
Tuż obok znajduje się jedno z czterech muzeów założonych przez himalaistę - Messner Mountain Museum. Zobaczymy w nim m.in. zbiór obrazów poświęconych górze Ortler i sprzęt podobny do tego, którym posługiwano się podczas pierwszego wejścia na ten szczyt w 1804 r. Jest też namiot i śpiwór Messnera z wyprawy na biegun południowy.
By odpocząć po na nartach, warto wykąpać się w... pachnącym sianie z alpejskich łąk. To stara miejscowa tradycja. Polega na okładaniu ciała ciepłym, wilgotnym sianem - bardzo to relaksuje, ponoć wzmacnia także system odpornościowy i oczyszcza organizm z toksyn. Możemy takiej kąpieli zażyć w wielu hotelach i pensjonatach.
Kto jednak woli relaks w wodzie, koniecznie powinien wybrać się do Merano (niem. Meran), 70 km od Soldy, które już w XIX w. zasłynęło jako uzdrowisko (chętnie bywała tutaj austriacka cesarzowa Sissi). Kuracjuszy przyciągało czyste powietrze i łagodny klimat - miasto położone jest w głębokiej, nasłonecznionej kotlinie. Prawa miejskie uzyskało Merano już w XIII w. Warto zwrócić uwagę na secesyjne wille i dom zdrojowy oraz pospacerować po promenadach wśród śródziemnomorskiej roślinności.
Od 2005 r. wielką atrakcją są Terme Merano - kompleks 25 basenów z wodą termalną wydobywaną z podziemnych źródeł, zajmujący ponad 7,5 tys. m kw. powierzchni w samym centrum. Niektóre znajdują się w potężnej hali, inne pod gołym niebem. Można więc pływać w ośnieżonym krajobrazie, podziwiając okoliczne szczyty i rosnące obok palmy. Nie brak saun, łaźni parowych i pomieszczeń, w których można odpocząć na drewnianych leżankach. Chętni mogą też skorzystać z masaży, okładów z błota i zabiegów aromaterapii.
Terme Merano to ciekawa, nowoczesna architektura. Zaprojektował je Włoch Matteo Thun. Wiodącym motywem uczynił żywioł wody. Architekt tak dobrał gatunki drewna i kamienia, by całość wyglądała jak ukształtowana przez płynącą tu od wieków wodę. Wewnętrzne baseny kryje potężna, całkowicie przeszklona hala, w której wiszą wielkie, świecące kule i kolorowe pierścienie.
Termy są czynne przez cały rok, od 9 do 22. Całodzienny wstęp na baseny i do saun - 23 euro dla dorosłych, 10 dla dzieci. Można też kupić tańsze bilety na 2 i 3 godziny. W weekendy jest nieco drożej.
Region reklamuje się hasłem "Czas różnorodności". Tygodniowy wypad jest niestety zbyt krótki, by odkryć wszystkie jego uroki. Jest tu jeszcze tyle wspaniałych ośrodków, smakołyków i win do skosztowania. Na szczęście zawsze można to nadrobić następnym razem...
Z Warszawy mamy do Południowego Tyrolu ok. 1300 km. Jazda samochodem przez Wiedeń, Salzburg, Innsbruck zajmie blisko 15 godzin. Samolotem, np. tanimi liniami WizzAir, można dolecieć z Warszawy i Katowic do lotniska w Bergamo, stamtąd transferem autokarowym do Merano (można zarezerwować przez internet) i dalej autobusami podmiejskimi do Soldy. W sumie z lotniska do ośrodka jest ponad 320 km