Wyjazd na narty a sprawy sercowe

Myślicie, że to będzie kolejny tekst o tym, jakich tekstów używać, gdy chcemy kogoś poderwać na stoku? Nic podobnego! Tym razem mamy garść informacji na temat różnych niebezpieczeństw czyhających na tych, którzy wybierają się na narty czy deskę bez swojej drugiej połowy

Wyjazd na narty a sprawy sercowe

Ferie zimowe to nie to samo co wakacje. Na narty często wybieramy się w towarzystwie znajomych, a partnerów, narzeczonych, narzeczone czy żony lub mężów zostawiamy w domu. Powodów może być wiele. Czasem decyzję o wyjeździe podjęliśmy, kiedy jeszcze nie byliśmy w związku, nasza druga połówka nie jest fanem sportów zimowych lub najzwyczajniej w świecie: ktoś musi pracować. Bez względu na to, co wpłynęło na decyzję o samotnym wypadzie na narty, warto się odpowiednio przygotować i upewnić, że jesteśmy świadomi wszelkich niebezpieczeństw.

Tęsknota cię zeżre

Jeśli to pierwsze miesiące znajomości, to przygotuj się na to, że będziesz tęsknić. Brzmi banalnie i przewidywalnie? Myślisz, że tego typu sytuacje dotyczą tylko nastolatków? 25-letnia Magda z Warszawy też tak myślała do momentu, kiedy nie wyjechała na 10 dni do Austrii.

- Wyjazd zarezerwowałam na samym początku, kiedy zaczęłam spotykać się z Bartkiem. To jest taka nasza rodzinna tradycja, więc nie chciałam go zapraszać na wypad, gdzie od razu musiałby poznać moją mamę, tatę, wujka, ciocię i tak dalej - śmieje się.

Jednak im bliżej było do wyjazdu, tym bardziej żałowała swojej decyzji. Miesiąc przed urlopem zamieszkali razem, jeszcze mocniej się do niego przywiązała. Nie zdążyła się jeszcze rozpakować, a tu już trzeba było pakować walizki

- Pomyślałam, że to nam dobrze zrobi: odpoczniemy, rozerwiemy się osobno, ale już po trzech dniach chciałam wracać - mówi. - Świetnie mi się jeździło i nie żałuję, że się zdecydowałam, ale męczyłam się. Czekałam tylko na to, by wieczorem pogadać na skypie - dodaje.

Obydwoje stwierdzili, że przez kilka najbliższych miesięcy nie ruszają się bez siebie.

Zakazany owoc

Okazja czyni złodzieja - zdaje się, że w tym powiedzeniu jest sporo prawdy. Gdy na wyjazd na narty czy na deskę wybieramy się bez partnera, mamy mnóstwo okazji do tego, by kogoś poznać.

Na zorganizowanym wyjeździe, znajomości nawiązuje się już w podróży. Jeśli jednak decydujesz się na wypad w towarzystwie sprawdzonych znajomych, to masz kilka innych opcji.

Po pierwsze: hotel

Już z samego rana możesz liczyć na to, że do waszego stolika dosiądzie się grupa odważnych snowboardzistów, którzy zaczną od pytań na temat tego, czy smakuje wam ta pseudokawa. Jeśli zauważą, że mówicie w innym języku, sytuacja jest jeszcze prostsza, bo czy można zacząć prościej niż pytaniem: "Skąd jesteście? Z Polski? No tak, wszystko jasne. Słyszeliśmy, że tam są same piękne kobiety".

Po drugie: na stoku

- Rozpoznać podrywacza na stoku nie jest rzeczą trudną. Zwykle jeżdżą oni w małych grupach (3-7 osób), zwracają uwagę na siebie poprzez swoje zachowanie i ubiór: są pewni siebie, głośno się śmieją, niezależnie od tego, czy stoją obok siebie w kolejce na wyciąg, czy dzieli ich 10 metrów - mówi Sylwia, która kilka dni temu wróciła z takiego wyjazdu - Jak już zobaczą interesującą ich dziewczynę, czy kobietę, próbują oczarować ją uśmiechem, potem jeżdżą tymi samymi trasami (na wszelkie wypadek, gdyby trzeba było uratować kobietę z opresji, czy pomóc jej wstać, gdyby się przewróciła) - dodaje.

Po trzecie: w knajpie

Pewni siebie narciarze czy snowboardziści (co nie oznacza, że kobiety nie uwodzą - zawsze możesz paść ofiarą kochającej przygody narciarki) czasem schodzą ze stoku, żeby zjeść lunch czy napić się czegoś. I tutaj zaczynają się prawdziwe łowy

- Jeśli przypadkiem spotkają ładne dziewczyny w knajpie na stoku nawiązują konwersację.Próbują podejmować z nią konwersację zwykle na tematy proste związane z jazda na nartach, ze stylem jazdy, lub z warunkami panującymi na stoku. Odważniejsi proponują wspólne piwo, czy wieczorne wyjście - mówi Sylwia.

Po czwarte: przystojny instruktor

Basia przyznaje, że na nartach zawsze miała pecha, bo instruktor okazywał się albo panem w wieku jej ojca, albo kobietą. Dwa lata temu postanowiła spróbować swoich sił na desce.

- Okazało się, że moim instruktorem jest młody, przystojny chłopak. Ponieważ jako jedyna z grupy miałam na sobie deskę po raz pierwszy w życiu, zaproponował, że będzie mnie uczył o oddzielnej porze, żeby nikt na tym nie ucierpiał. Po dwóch dniach jazdy okazało się, że wiele się nie nauczę, ponieważ miał do mnie słabość i kiedy mówiłam: "Tego nie zrobię", przytakiwał i zgadzał się ze mną - opowiada Basia.

I co? Gotowi? To jedziemy!

Copyright © Agora SA