Dlaczego narty są lepsze niż rower?

Oczywiście pytanie postawione w tytule jest durne. Wszyscy wiedzą, że narty są fajniejsze niż ten głupi rower i odpowiadanie dlaczego inaczej niż: bo tak! nie ma większego sensu. Gdyby znalazł się jednak ktoś na tyle uparty, że chciałby drążyć tę oczywistą kwestię - proszę bardzo. Oto kilka argumentów.

Zanim jednak zacznę wymieniać bezdyskusyjne przewagi białego szaleństwa nad no właśnie jak w zasadzie mówi się na rower? Kolarstwo, kręcenie nogami, szosowanie wszystko jedno, zostawmy to. Zanim zacznę pisać o wyższości jednego sportu nad drugim poruszmy kwestię pieniędzy. Prawdopodobnie zwolennicy dwóch kółek będą nas atakować twierdzeniem, że narciarstwo jest sportem drogim, w przeciwieństwie do roweru. Moja odpowiedź brzmi: i tak, i nie. Jeżeli chodzi o sam sprzęt, to różnica nie jest aż tak duża jak by się wydawało na pierwszy rzut oka. To znaczy można oczywiście kupić "zestaw narciarski" czyli narty, buty, wiązania, kije za 5 000 albo i więcej. Ale myślę, że taki zupełnie podstawowy "zestaw" można nabyć i za 1 000 zł albo nawet mniej. Z rowerem w sumie jest podobnie. Może rzeczywiście najtańsze modele uda się znaleźć za 300-400zł ale spokojnie są i takie, które ceną dorównują nartom, wiązaniom i butom razem wziętym. Podejrzewam nawet, że o ile najtańszy rower kosztuje mniej niż najtańsze narty to również najdroższy rower będzie droższy, i to dużo, od ekskluzywnych i kosztownych nart. Natomiast, i to trzeba uczciwie przyznać, już samo uprawianie dyscypliny wymaga większych nakładów finansowych (dojazd, opłaty za stoki, hotel). Ale przynajmniej wiemy za co płacimy. No to do rzeczy.

Aha, jeszcze jedna uwaga. Rowerostwo jest dosyć trudnym sportem do zdefiniowania. To znaczy posiada wiele odmian (podobnie jak narciarstwo). Na potrzeby niniejszego tekstu ustalam, że przez jazdę na nartach rozumiem takie najbardziej standardowe i tradycyjne zachowania. Czyli wjeżdżanie wyciągiem i jazda po wyznaczonych trasach. Natomiast poprzez jazdę rowerem rozumiem głównie to, co robią "zwyczajni ludzie" wychodząc "pojeździć na rowerze" z domu. Czyli jazda po podwórku, okolicy, ewentualnie wyjazd do pobliskiego lasku. Nie piszę o dowhillowcach, crossowcach czy sakwiarzach.

Bezpieczeństwo.

MIEJSCE WYPADKU SAMOCHODOWEGO , W KTORYM ZOSTALA POSZKODOWANA ROWERZYSTKAMIEJSCE WYPADKU SAMOCHODOWEGO , W KTORYM ZOSTALA POSZKODOWANA ROWERZYSTKA Fot. Malgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl Uważam, że narty są dużo bardziej bezpiecznym sportem niż rower. Osiągane prędkości są w zasadzie chyba porównywalne, może z lekką przewagą narciarzy. Ale niekoniecznie, można sobie jeździć spokojnie i rekreacyjnie. Przede wszystkim otoczenie. Miękki, łagodny i amortyzujący upadki śnieg. Owszem, zdarza się, że jest twardy i ubity czy też nawet zlodowaciały. Tak czy siak wolę wywrócić się na stoku niż upaść na zawsze twardy beton czy asfalt. Poprzez otoczenie rozumiem również, oprócz podłoża, pozostałe elementy które są wokół nas. Na nartach są to: nieruchome góry, równie nieruchome i oddalone od nas drzewa oraz jak najbardziej ruchomi i często wpadający na nas inni użytkownicy stoku. Z tym, że przeważnie jeżdżą w mniej więcej przewidywalnym kierunku (z góry na dół). Natomiast na rowerze: samochody (z reguły "przyjaźnie" nastawieni kierowcy), piesi, pani z wózkiem, babcia z pieskiem (mały ale zadziorny) oczywiście na wysuwanej na 5 m smyczy. Dziecko lecące za piłką. To wszystko oczywiście na ścieżkach rowerowych. Przyznaje, że na nartach zdarzają się ciężkie kontuzje (głównie naderwania więzadeł w kolanie, złamania kończyn lub wstrząśnienia mózgu) ale tak czy siak mam wrażenie, że to wszystko pikuś w porównaniu z potrąceniem przez samochód. Nie znam statystyk ale nie sądzę, żeby były to rzadkie przypadki.

Płynność jazdy.

O ile co do pierwszego argumentu można mieć wątpliwość czy bezdyskusyjnie jest on po naszej stronie o tyle tutaj wątpliwości już nie ma. Wjeżdżamy na górę i w 95% przypadków aż do dolnej stacji wyciągu nic nam nie będzie przeszkadzać. W końcu płacimy za to.

A na rowerze? Pani z dzieckiem (wiem, że już była. Próbuję oddać metodą pisarską rytm jazdy rowerem, ciągłe zatrzymania i zwolnienia), krawężnik, przejście dla pieszych, światła, pies, krawężnik, itd., itd.

Spokój i ciągłość ruchu po stronie nart!

WLOCHY , REJON ALTA BADIA , TURYSCI W DOLOMITACHWLOCHY , REJON ALTA BADIA , TURYSCI W DOLOMITACH Fot. Bartłomiej Kuraś / Agencja Wyborcza.pl Jedzenie.

O ile klasyczne wyjście na rower z reguły nie kojarzy nam się z posiłkiem o tyle narty zdecydowanie tak. Nieodmiennym elementem dnia narciarskiego jest przerwa w schronisku/barze. Oszczędniejsi wyciągają kanapki i termos, ewentualnie pozwalają sobie na "szaleństwo" w postaci herbaty po góralsku lub gorącej czekolady (za to kocham Włochy, nigdzie nie jest tak przecudnie gęsta jak tam!). Zamożniejsi narciarze mogą delektować się frykasami regionalnej kuchni regenerując się i zbierając siły do dalszej jazdy.

Sport społeczny.

Oczywiście zdarza się również, że na rower umówi się grupa znajomych. Jednak zazwyczaj (z wyjątkiem może piątkowych mas) na ścieżkach rowerowych widać pojedyncze osoby. Pary, maksymalnie trójki. Ewentualnie rodziny. Rower wydaje mi się sportem indywidualnym, alienującym. Trochę jak bieganie. Jesteś Ty i Twój wysiłek. Natomiast narty to grupa, zabawa, integracja , wspólne przeżywanie przygody. Przede wszystkim narty to z reguły wyjazd. A więc wspólna (mniej lub bardziej) podróż, kolektywne posiłki, nocleg. Razem zazwyczaj się też jeździ, gada na wyciągach, odpoczywa w barach. To po prostu tydzień spędzony "wespół zespół".

Serwis sprzętu.

Dlaczego rower może być tak drogi (dwa przykłady "pierwsze z brzegu": Giant TCX 1 - 5 200 PLN, Specialized Myka FSR Elite Red White '11 - 7 150 PLN!! ). No cóż. Z czego składa się rower: rama, widelec, koła, opony, dętki, kierownica, felgi, szprychy, hamulce, klocki hamulcowe, amortyzatory, klamki hamulcowe, manetki, przerzutki, korbowód, sztyca, siodło, piasta (tył), piasta (przód), łańcuch, kaseta, pedały, mostek, stery. Zapewne nie wymieniłam nawet połowy. Część elementów jest prosta (kawałek stalowej rury) część skomplikowana (drobne przekładnie kółeczek, hydraulika amortyzatorów, inne). I to wszystko może się zepsuć! A nawet dosyć często robi. Jak często siedzieliście drugą godzinę, niewygodnie w kucki, z rękoma umazanymi smarem aż po łokcie i klnąc na czym świat stoi szukaliście tej cholernej śrubki która gdzieś tu przecież musi być! A narta? Kawałek deski obleczony karbonem lub innym materiałem, ślizg, wiązanie, but. I basta! Raz na tydzień ostrzenie i smarowanie w serwisie i jedziemy.

Przyroda.

WLOCHY , REJON ALTA BADIA , TURYSCI W DOLOMITACHFot. Waldemar Gorlewski / Agencja Wyborcza.pl To, moim skromnym zdaniem, argument niszczący . Owszem, płacimy słono za tydzień na nartach. Owszem, kisimy się w samochodzie, pociągu czy autobusie kilka do kilkunastu godzin. Tachamy ze sobą cały ten majdan. Ale góry. GÓRY! GÓRY! Używając frazy Piechowskiej powiedzieć o nich, że są monumentalne i zapierające dech w piersiach to nic nie powiedzieć. Są piękne, mądre, wielkie, cudowne, tchnące spokojem. Jednym słowem - górskie. I to tyle w tym temacie.

Wynaturzenia.

WLOCHY , REJON ALTA BADIA , TURYSCI W DOLOMITACHFot. Maciej Swierczynski / Agencja Wyborcza.pl Na początku zaznaczyłam, że piszę o "standardowym" rozumieniu obu aktywności. Jednak obie dyscypliny dochowały się odnóg, córek, kuzynów i, niestety, bękartów. Przy narciarstwie są to: off-piste (freeride), freeskiing (freestyle), heli-ski, skitury. Jest pewnie jeszcze kilka innych. W rowerach jest w zasadzie podobnie. Szosowe, górskie, ostre koło Mnóstwo ludzi używa tego przedmiotu aby wyczyniać z nim lub na nim przeróżne wygibasy. Skoki, ewolucje, jazda z góry, monocykle, MTB, etc., etc. Natomiast jest jedna odmiana rowerów, która kładzie się cieniem nad całą rowerową bracią. To tak zwany cyklizm ekstremalny lub nawet suisuidalny. Każdy kierowca wie o czym mówię. A mianowicie o tych przemiłych panach, którzy wracają o 3 nad ranem z remizy czy też Gospody pod "Złamanym kołem". Poboczem. Zygzakiem. Bez świateł! I zawsze mijamy ich w ostatniej chwili. Narciarstwo ma zapewne kilka mrocznych odmian (złośliwi wymieniliby pewnie snowboard ale nie wnikajmy teraz w ten temat) natomiast czegoś takiego jak ww. panowie się nie dochowało. No cóż, skoro w hipermarkecie można kupić rower za 300-400zł to i takie miedzy innymi są tego efekty.

Anna Chodkiewicz

Odpowiedz rowerzystów tutaj

PS. Przyznaję, że jest jedna odmiana rowerostwa, która wzbudza moją sympatie. To tzw. sakwiarze. Myślę, że jest ona najbliższa narciarstwu. Też mamy przygodę, wyjazd, integrację, wspólne posiłki i noclegi, obcowanie z przyrodą. No ale tak czy siak co chwila trzeba zmieniać dętkę, spinać łańcuch, centrować koło, brudzić się smarem, itd., itd.

WLOCHY , REJON ALTA BADIA , TURYSCI W DOLOMITACHFot. Agnieszka Sadowska - Mazurek / Agencja Wyborcza.pl

Copyright © Agora SA