Narty w Szwajcarii. Laax i Scuol

Laax to królestwo free style'u i snowboardu, a Scuol przypomina obrazki z opakowań szwajcarskich czekoladek

Graubunden, czyli Gryzonia, to kanton położony na wschodzie Szwajcarii. Najszybciej dociera się tu samolotem lądującym w Zurychu, a stamtąd dalej pociągiem do malowniczych miast i miasteczek oferujących narciarzom, biegaczom i snowboardzistom fantastyczne atrakcje. Najsłynniejszym zimowym ośrodkiem jest bez wątpienia St. Moritz, ulubione miejsce snobów i bogaczy z całego świata. Mnie dane było odwiedzić dwie inne stacje narciarskie...

Laax - popisy mistrzów

Do Laax dojechałem z Zurychu pociągiem w półtorej godziny. Jeden z najbardziej znanych szwajcarskich ośrodków tworzą w zasadzie trzy miejscowości: Flims, Laax i Falera. To królestwo free style'u i snowboardu od dawna jest mekką miłośników jazdy na desce. W styczniu, gdy w szwajcarskich kurortach nie ma tłumów, Laax gości Burton European Open - największą imprezę snowboardową w Europie, na którą ściągają najlepsi deskarze świata. Potęgami w tej dziedzinie są m.in. Stany Zjednoczone, Japonia i Finlandia (podobno aż 300 tys. potencjalnych zawodników!). Ale impreza ma charakter otwarty i swoich sił może spróbować tu każdy. Zazwyczaj trwa kilka dni (w tym roku 12-15 stycznia), a uczestniczy w niej ok. 350 zawodników startujących w konkurencjach half pipe i slope style.

Do uprawiania half pipe'u (dyscyplina olimpijska) służy śnieżna rynna długa na 100-120 m, wysoka na 3-5, a szeroka na ok. 16. Jadący nią zawodnik stara się wykonać jak najtrudniejsze i najwyższe ewolucje w powietrzu. Wykorzystuje profil ściany, od której się odbija, by oddać skok i wylądować z powrotem w rynnie. Ocenia go pięciu sędziów (noty od 0 do 10 punktów) biorących pod uwagę wysokość skoków, poziom techniczny przejazdu, płynność i wrażenie ogólne.

W slope style zawodnicy muszą zaś pokonać ustawione na torze liczne przeszkody i skocznie, wykonując za każdym razem jak najtrudniejsze ewolucje. I znów liczy się jakość akrobacji, a nie czas przejazdu. W tym roku zwyciężył Fin Roope Tonteri tuż przed swoim rodakiem, a w half pipe królował inny Fin Peetu Piroinen. W konkurencjach kobiecych w half pipe zwyciężyła Amerykanka Kelly Clark, nasza gwiazda Paulina Ligocka (ubiegłoroczna zwyciężczyni w Laax) zajęła 11. miejsce. Popisy snowboardzistów są wielką atrakcją nie tylko dla fanów deski, ale i dla narciarzy, zwłaszcza tych wyposażonych w aparaty z teleobiektywami.

Akademia free style'u,

Zanim się "wskoczy" do rynny, warto przejść szkolenie w działającej od 10 grudnia pierwszej w Europie zadaszonej akademii free style'u, którą zbudowano z myślą o snowboardzistach, narciarzach i rowerzystach. Można tu wykorzystać trampoliny, rampę do ewolucji (jeździ się po niej na deskorolce lub rowerze) oraz krótką skocznię. Ja spotkałem na niej narciarzy, którzy podczas skoków wykonywali skomplikowane akrobacje, by wylądować w morzu gąbek. Akademia zajmuje niedużą halę po krytych kortach tenisowych i cieszy się wielkim powodzeniem. Za pięciodniowy kurs dorosły zapłaci 215 franków, nastolatek 172, a dziecko 129. Możliwe są też jednorazowe szkolenia i dwugodzinne lekcje indywidualne (dla kursantów od sześciu lat wzwyż) - 210 franków za dwie godziny lub 285 za trzy.

Inną atrakcją Laax jest - bez wątpienia - działający od 2008 r. rockresort, czyli wioska skateboardowo-narciarska. To kilka nowoczesnych, przyciągających uwagę budynków obłożonych kamiennymi płytami, w których mieszczą się apartamenty, restauracje, sklepy oraz wielki parking i wypożyczalnia sprzętu. Pośrodku znajduje się miła piazza, miejsce wieczornych spotkań (gdy się tam przechadzałem, dało się wyczuć zapach trawki). Górujące nad Laax stoki przystosowano do potrzeb snowboardzistów, choć i narciarze znajdą bardzo ciekawe trasy. Jak zachwalają gospodarze, na gości czeka największy w Europie half pipe, cztery snowparki i 220 km tras. W ciągu godziny 28 wyciągów i kolejek jest w stanie wywieźć w górę 40 tys. osób, które mogą śmigać na obszarze 100 km kw. Różnica wzniesień między najwyższym punktem, z którego da się zjeżdżać (na lodowcu Vorab), a położonymi na 1100 m n.p.m. Laax i Flims, wynosi 1908 m.

Najmniej przyjemnym aspektem wypoczynku w Laax są - jak wszędzie - ceny (zwłaszcza przy dzisiejszym kursie franka - ok. 3 zł). W sezonie, który zaczął się tu 12 grudnia i potrwa do 27 marca, za siedmiodniowy skipass dorośli powyżej 18 lat płacą 359 franków, czyli 276,2 euro, nastolatki (13-17 lat) - 239,4 franków/184 euro, a dzieci (6-12) - 119,7/92,10. Niemało kosztuje też jedzenie na stoku. Najwięcej jest potraw na bazie roztopionego sera (niestety, dość ciężkostrawnych) - od 16 franków wzwyż.

Scuol jak z obrazka

Do Scuol (wym. "szkul"), innej atrakcji Gryzonii położonej na wschodnim krańcu Szwajcarii, dojechałem z Laax autobusem i pociągiem w trzy godziny. Przy ładnej pogodzie podróżny wjeżdżający na stacyjny peron od razu ulegnie czarowi tego niewielkiego miasteczka nad rzeką Inn, nad którym góruje wspaniały masyw Silvretty i Engadyńskich Dolomitów. Scuol naprawdę wygląda jak z obrazków na opakowaniach szwajcarskich czekoladek! Wśród atrakcji architektonicznych trzeba wymienić górujący na potężnej skale późnogotycki kościół św. Grzegorza z romańską wieżą, który można podziwiać z wysokiego mostu przerzuconego nad Inn. No i wspaniałe, przysadziste domy w miejscowym stylu engadyńskim - ze spadzistymi dachami i ścianami ozdobionymi sgraffito (wśród nich liczące blisko 500 lat domostwo, którego szkielet jest podobno jeszcze starszy). Wielką atrakcją są też fontanny, z których tryska woda mineralna.

Mieszkańcy porozumiewają się popularnym w Gryzonii romansz - jednym z czterech oficjalnych języków Szwajcarii (obok niemieckiego, francuskiego i włoskiego). Romansz, którym posługuje się ok. 70 tys. osób, czyli niecały 1 proc. mieszkańców kraju, wywodzi się z łaciny i czasów rzymskich. Mój lokalny przewodnik zapewniał, że ponieważ używa go od dzieciństwa, nauczenie się francuskiego, włoskiego, a także hiszpańskiego nie stanowiło dlań problemu.

Scuol słynie również z leczniczych źródeł - przyjeżdżał tu na kurację m.in. car Mikołaj II, ale dziś większość gości to amatorzy nart i snowboardu. Jazda zaczyna się na Motta Naluns, 2146 m n.p.m., gdzie narciarzy i snowboardzistów dowożą gondole ruszające z położonej w mieście stacji. Mogą zjeżdżać na sam dół, aż do miasteczka, ale nie zawsze jest wystarczająco dużo śniegu. Tereny narciarskie rozciągają się na wysokości 1250-2800 m, a długość tras wynosi 80 km (w tym 30 km niebieskich i 37 czerwonych). Być może największą atrakcją jest przepiękna trasa poprowadzona ze szczytu Champatsch (2783 m). Na snowboardzistów czeka też 100-metrowy half pipe oraz liczne przeszkody, sztuczne i naturalne, potrzebne do wykonywania ich ulubionych ewolucji. A na biegaczy - 70 km tras, z których dwie są oświetlone. Część z nich wiedzie wzdłuż rzeki, a widok, jakim można się rozkoszować, jest doprawdy oszałamiający.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.