Bez problemu znajdziemy nocleg na przyzwoitym europejskim poziomie. Pełno tu luksusowych pensjonatów i hoteli. Ich ceny, zwłaszcza w Szpindlerowym Młynie, przyprawiają o zawrót głowy, ale i tak są niższe niż w Alpach.
Na tanie wypady do Czech decydują się miłośnicy realnego socjalizmu. Twierdzą, że w wielu miejscach świat zatrzymał się tu pod koniec lat 70. Chcąc wydać jak najmniej, wybierają bardzo tanie hotele i pensjonaty, z wystrojem a la Gustaw Husak: meble na wysoki połysk, sztuczne kwiatki, plastikowe łazienki i firanki non-iron - ok. 300 koron za dobę.
W czeskich kurortach górskie drogi są zadbane, przy wyciągach duże parkingi. Zaś w mniej znanych miejscach, np. w Destne w Orlickich Górach, samochód można zostawić na bezpłatnym parkingu pod samym orczykiem na cały dzień. A także za półdarmo wypożyczyć markowy sprzęt.
Wyciągi i orczyki są świetnie przygotowane. Trasy zjazdowe nawet do kwietnia nadają się do szusowania. Nie ma mowy o wystających korzeniach, kamlotach czy innych przykrych niespodziankach.
- Karnet narciarski na cały tydzień kosztuje tyle co w Austrii na dwa dni - przekonują miłośnicy tych miejsc.
Alkohol kupić można wszędzie. W drewnianych budkach razem z hot dogami (parek w rohliku), frytkami (hranoloki) czy naleśnikami (placinka) w plastikowych kubeczkach podają whisky, gin, metaxę czy śliwowicę za kilkanaście koron.
Przemysłowy 100-tysięczny Liberec słynie z tekstyliów, części samochodowych i góry Jested. Dojechać doń można autem lub autobusem linii 33. Północną ścianę góry upodobali sobie najlepsi skoczkowie świata i niemal co roku zjeżdżają tu na zawody Pucharu Świata. Osłonięta lasami skocznia tworzy ponad 6,5-kilometrową trasę.
- Karnet pozwala na korzystanie ze wszystkich wyciągów. Można wjeżdżać kolejką linową, wyciągami krzesełkowymi i orczykami, bo wszystkie trasy są ze sobą połączone - wyjaśnia młody Czech, który 10 i 11 stycznia będzie sadzał na krzesełkach najlepszych skoczków świata ( http://www.jested-ski.cz - również po polsku).
W przerwie pomiędzy szusami na szczycie Jested zwiedzić można prawdziwe cudo realnego socjalizmu - księżycowy hotel (przede wszystkim dla miłośników czechosłowackiego serialu fantastycznego "Majka z Kosmosu"). Socjalistyczna fantazja osiągnęła tu szczyt - przy barze można przeczytać, że to najwspanialsza budowla XX wieku! Pani za barem serwuje zupę gulaszową, smażony ser z sosem tatarskim, placki ziemniaczane w sosie myśliwskim. Na drugim poziomie restauracja, której wystrój pamięta złote lata kariery Karela Gotta. Za kilkaset koron można zjeść porządny obiad, podziwiając panoramę północnych Czech. A za ponad 2 tys. koron przenocować w pokoju przypominającym kabinę radzieckiego Sojuza 28, w którym w marcu 1978 r., w ramach programu "Interkosmos", zachwycił świat kosmonauta Vladimir Remek.
Bywalcy twierdzą, że Liberec to Ameryka dla "bardzo średnio zamożnych". Kiedy narty i buty wędrują do przechowalni, a skarpety na kaloryfer, wskakujemy w kąpielówki i pędzimy do najnowocześniejszego w Czechach centrum wodnych szaleństw Babylon Center. To orientalne miejsce stworzył w 2001 r. za kilkadziesiąt milionów dolarów miejscowy biznesmen Milosz Wajner. - Tu się wychowałem i postanowiłem coś pozostawić po sobie - mówi.
Wajner często bywa w Stanach Zjednoczonych. Tam podpatrzył, jak zarabiać na rozrywce. W Libercu kupił nieczynną fabrykę bawełny i przerobił ja na kręgielnię, kasyno, fitness cluby, sieć butików, restauracji, luksusowy hotel i kilkupoziomowy park wodny. Są tu skalne zakamarki, egzotyczne gejzery, szalone zjeżdżalnie i... gigantyczny zlewozmywak. Wpada się do niego z czarnej rury-wyrzutni z prędkością prawie 100 km/godz. Po kilku okrążeniach w wielkim zlewie zabawa kończy się nurem do "kratki ściekowej". Ceny zróżnicowane - w zależności od pory dnia. Dzieci niemające więcej niż metr wzrostu mogą kąpać się przez cały dzień za darmo. Dorośli najchętniej wpadają o godz. 20, bo wtedy za dwie godziny płacą tylko 50 koron.
Dzieci można też wysłać do zoo, a babcie do ciepłych szklarni z tropikalnymi kwiatami w ogrodzie botanicznym. Dojechać tam można z centrum tramwajem nr 2.
Wieczory w Libercu są na każdą kieszeń. Można je spędzić na Starym Mieście w ekskluzywnych pubach i dobrych restauracjach lub w lokalach z czeską kuchnią, gdzie serwuje się knedliki lub placki ziemniaczane. A kufel pilznera kosztuje około 2 zł.