Dziecko jedzie na narty

Już z trzyletnim dzieckiem można pojechać na narty. Jeśli wybierzemy odpowiedni stok i zaczniemy naukę od zabawy, szybko polubi ten sport

Joanna Blewąska: Kiedy zacząć uczyć malucha jeździć na nartach?

Piotr Bogusz: Nie ma ustalonego wieku, można spróbować gdy ma 3-4 lata. Oczywiście na początku musi być to zabawa i raczej chodzenie, tuptanie w nartach niż jazda wyczynowa. Na pewno dziecko musi już dobrze chodzić i trzymać równowagę. Zwykle najmłodsze są na stokach trzylatki, ale podczas narciarskich zawodów o puchar Kubusia Puchatka startowało 18-miesięczne dziecko. I musze przyznać, że nieźle sobie radziło.

Ale nie można kierować się zasadą, że im wcześniej tym lepiej. Bo dziecko łatwo zrazić i potem trudno będzie je zachęcić do uprawiania sportu.

Ile godzin maluch może spędzić na stoku pierwszego dnia?

- Nie możemy go zamęczyć, musimy też uważać, by dziecko nie zmarzło. Proponuje krótkie, 15-20 minutowe sesje, a miedzy nimi wizytę w barze na gorącą czekoladę. Trzy, cztery takie krótkie treningi w ciągu dnia wystarczą. Cały czas obserwujmy malucha, jak on się bawi. Jeśli świetnie, można zostać nieco dłużej, ale nie przesadzajmy.

Dobrze jest też na ten pierwszy wyjazd zarezerwować tydzień lub dłużej, tak by na nartach nie jeździć codziennie. Można połączyć je ze zwiedzaniem, wizytą na basenie czy w gorących źródłach na Słowacji.

Od razu powinniśmy wynająć instruktora?

- Nie. Na początku dziecko musi zainteresować się nartami, polubić je. To zadanie lepiej wykonają rodzice. Dobrze, by jeździli na nartach, ale początki to nie szusowanie. Dziecku trzeba pokazać stok, ratrak. A potem powolutku założyć nartki. Oczywiście bywa i tak, że maluch rodziców nie słucha, a od pierwszego momentu ma świetny kontakt z instruktorem.

Jakie stoki wybierać?

- Zdecydowanie ośle łączki, mogą być też zupełnie płaskie fragmenty gór. Pamiętajmy, że nie może być nagłych ostrych spadków, bo maluch może się rozpędzić i nie wyhamować. Najlepiej, by był tzw. przeciwstok, czyli kawałek pod górę, który pozwoli dziecku bezpiecznie się zatrzymać. W żadnym wypadku ośla łączka nie może wychodzić na ulicę - nie liczmy, że zatrzymamy jadące dziecko.

Jak się bawić z maluchem?

- Dzieci uwielbiają różne konkursy. To może być slalom, albo zbieranie grzybków (przykucanie i podnoszenie kolorowych przedmiotów). Chwalmy i podziwiajmy, a będzie zachwycone.

Na oślich łączkach często są kiepskie orczyki, które szarpią. To bezpieczne?

- Najlepsze podjazdy są w Alpach. To ruchome chodniki, wystarczy na nich stanąć, a one zawiozą nas na górę. Niestety w Polsce jeszcze takich nie widziałem. A rzeczywiście często są wyrywające ręce orczyki. Lepiej na początku ich unikać i po prostu podchodzić pod górę, by dziecko nabrało pewności w poruszaniu się na nartach. To moment, kiedy warto już wynająć instruktora. On pokaże dziecku, jak zachować się w razie upadku (wręcz nauczy malucha upadać) i za każdym razem pomoże dobrze wczepić się w wyciąg.

Jaki kupić sprzęt? Musi być z najwyższej półki?

- Koniecznie trzeba nabyć kask, maluch musi go mieć od pierwszego dnia na stoku. To zwiększa bezpieczeństwo, a także przyzwyczaja dziecko do noszenia tej ochrony. Gdy go tego nie nauczymy, trudniej będzie potem namówić ośmiolatka do założenia kasku. A pamiętajmy, że nie tylko dziecko może samo się wywrócić. Może zdarzyć się, że wjedzie w nie inny rozpędzony narciarz. Maluszek bez kasku ma dużo mniejsze szanse, by nie ucierpieć.

Narty nowe czy używane?

- Nawet dla najmłodszych proponuję carvingi, kilka centymetrów krótsze niż wzrost dziecka. To nie musi być sprzęt nowy i na pewno nie musimy wybierać renomowanej firmy. Nie liczyłbym natomiast, że narty wystarczą na dwa sezony. Dzieci szybko rosną, a źle dobrany sprzęt może sprawiać kłopoty. A naprawdę nietrudno będzie go sprzedać i niemal za te same pieniądze kupić nieco większy, też używany zestaw.

Ważne są buty, które musza być wygodne i muszą dobrze trzymać nóżkę w kostce. Warto, by dziecko pochodziło w nich po domu przez kilka dni. W przeciwnym razie, zaskoczone, może nam zrobić awanturę na stoku krzycząc, że w butach jest ciasno i są ciężkie. Musimy wytłumaczyć, że tak ma być i że to nie znaczy, że nie jest wygodnie. A bezpiecznie.

Nie mniej ważne są wiązania. Nie kupujmy nart z przestarzałymi wiązaniami, które nie będą się w odpowiednich momentach wypinać, bo to grozi poważną kontuzją.

Na pewno sprzęt musi być dobrze przygotowany. Do nie nasmarowanych nart będzie się przyklejał śnieg i to będzie dla dziecka duże utrudnienie, które nawet może go zniechęcić do tego sportu.

Czy trzeba się gimnastykować przed wyjazdem?

- Tak, jak najbardziej. Oczywiście nie będzie to trening typowo wytrzymałościowy, ale ćwiczenia rozciągające są wskazane. Warto robić przysiady, skłony, a także podskoki - skakanie po schodach, z i na krawężnik. Warto z maluchem ćwiczyć w każdej wolnej chwili, na przykład na przystanku czekając na autobus. Trzeba też poćwiczyć koordynację ruchów - na przykład bieganie między drzewami, slalomy między krzesełkami.

Powinniśmy wyjechać sami, czy ze znajomymi, którzy też mają małe dziecko, chętne do nauki jazdy na nartach?

- Lepiej razem, zwłaszcza gdy nasze dziecko zna pociechę znajomych. Dzieci lubią uczyć się w grupach, a rywalizacja mocno je mobilizuje. Tym bardziej że z każdej zabawy można robić konkurs - czy to slalom, czy zbieranie kolorowych chustek podczas zjeżdżania z płaskiej górki. Można świetnie się bawić, chwaląc maluchy za zwycięstwa. Na pewno szybko pokochają narty.

Piotr Bogusz jest instruktorem Polskiego Związku Narciarskiego, a także kierownikiem szkoły narciarskiej Lider z Krakowa.

Copyright © Agora SA