Szkółka narciarska vs instruktor?

Sezon narciarski zbliża się wielkimi krokami. Niektórzy z nas mają większe ambicje odnośnie swoich pociech i nie wystarcza im, że dziecko wyjedzie na tydzień czy dwa na narty. Chcielibyśmy aby nasza pociecha ?czesała? na stoku i żebyśmy mogli napawać się widokiem naszego dziecka tnącego ostro na krawędziach.

W tym celu najlepiej oczywiście zatrudnić specjalistów czyli wynająć na stoku instruktora narciarstwa lub posłać dziecko do szkółki narciarskiej.

Być może na początku należałoby zadać w ogóle pytanie CZY cokolwiek? Czy instruktor, czy szkółka? Czemu od razu taki ambaras? Przecież sami potrafimy jeździć na nartach więc spokojnie możemy nauczyć nasze pociechy. Nie obrażając nikogo jest to dosyć trudna sztuka i osobiście polecałabym wynajęcie profesjonalisty.

Zastanówmy się zatem, czemu szkółka? Czy nie wystarczy, jeżeli wyekspediujemy dziecko na wyjazd zorganizowany z instruktorem narciarskim lub wynajmiemy takiego instruktora sami, będąc już w górach. Oczywiście wykupienie lekcji na stoku jest bardzo dobrym pomysłem, generalnie zatrudnianie profesjonalistów jest sensownym wyborem. Jakie są jednak, moim zdaniem, przewagi szkółki nad losowo wybranym instruktorem?

Po pierwsze większość szkółek prowadzi treningi przygotowawcze przed sezonem. A zatem odpada nam problem pt. "jak przygotować się do sezonu". Dziecko zacznie treningi już w październiku lub listopadzie i będą one prowadzone pod kątem jazdy na nartach właśnie. A zatem odpowiednie partie mięśniowe, ścięgna, więzadła, etc. Wszystko zostanie rozgrzane, rozciągnięte i odpowiednio wytrenowane.

Po drugie aspekt społeczny. Jeżeli uda się trafić do stałej i dobrze zorganizowanej grupy, to nie będziemy wysyłać pociechy na ferie "w nieznane". Pierwsze kontakty, przyjaźnie zostaną nawiązane i potem, podczas samego wyjazdu będzie już na pewno łatwiej i przyjemniej. I ani my ani nasze maleństwa nie będziemy musieli się denerwować przed wyjazdem, czy obóz aby na pewno będzie udany i czy nasze dziecko znajdzie sobie odpowiadające mu towarzystwo.

To samo dotyczy zresztą instruktora, co może być nawet ważniejsze. Po 2-3 miesiącach treningów możemy poznać osoby, które będą uczyć nasze dzieci i będą się nimi zajmować na stoku i poza nim. Poza najzwyklejszym poczuciem bezpieczeństwa dzieci, że jadą z kimś znanym a nie z obcą osobą, również my jako rodzicie, możemy "sprawdzić" wcześniej czy nie posyłamy dziecka na dwutygodniowe piekielne wakacje z sadystą/ką lub na dwa tygodnie syfu i brudu z totalnymi olewaczami.

Odpowiadając jeszcze na postawione w tytule pytanie. Po co w ogóle zapisywać do szkółki? Czy to nie przesada? Te wszystkie tyczki, zawody, slalomy, nerwy. Otóż moim zdaniem, nic, absolutnie nic, tak nie uczy jazdy na nartach jak trening sportowy. Czemu? Odpowiedź jest banalnie prosta. Tyczka zmusza do wykonania skrętu w tym konkretnym miejscu na stoku. Nie zastanawiasz się, nie jedziesz "jeszcze 2 metry bo tam łatwiej". Nie! Masz zrobić skręt tutaj. Teraz. W tym momencie. Co nam daje taka umiejętność? Pal sześć szybkość i ewentualne medale w zawodach. Podstawowymi sprawami, którą "wygrywamy" są technika , która z kolei gwarantuje nam bezpieczeństwo . Im lepiej potrafię jeździć na nartach, im większą mam kontrolę, tym większa szansa, że poradzę sobie w niespodziewanej sytuacji. I właśnie dlatego polecam trening sportowy na nartach prowadzony przez fachowych instruktorów w szkółce narciarskiej.

Czytaj także: Jak wybrać szkółkę narciarską?

Anna Chodkiewicz

Autorka jest instruktorem narciarstwa PZN, pasjonatką białego szaleństwa. Na nartach jeździ od 30 lat, wielokrotnie wyjeżdżała z dziećmi jako instruktorka zarówno w Polsce jak i za granicą.

Copyright © Agora SA