Stubaital: najlepszy lodowiec?

Postanowiłam się przekonać, czy mają rację Niemcy, którzy uznali, że najlepiej jeździć na austriackim lodowcu Stubai.

W Innsbrucku zjeżdżamy z autostrady w długą, 20-kilometrową dolinę Stubaital. Na jej końcu gondole startują w kierunku lodowca. Na dole ze śniegiem kiepsko, ale na tutejszym lodowcu (a właściwie pięciu lodowcach połączonych wyciągami) można jeździć nawet latem. Nie na darmo logo ośrodka to korona ze śnieżynką z napisem "Królestwo śniegu".

Pakujemy się do wagonika gondoli i dojeżdżamy do stacji pośredniej, gdzie trzeba podjąć decyzję: którym wyciągiem dalej? Z poziomu 1750 m po dwóch przesiadkach dostaniemy się na maksymalną wysokość 3150 m. W sumie są tu 24 wyciągi, które obsługują 106 km tras. Tworzą one tzw. karuzelę narciarską - metodą kombinacji zjazdów i wyciągów można objechać dookoła górujące nad lodowcem skały Schaufelspitze (3333 m n.p.m.).

Lodowiec dla wszystkich

Ci, którzy narzekają, że na lodowcach stoki są zbyt płaskie, na Stubaiu będą mile zaskoczeni. Owszem, jest tu sporo tras łatwych (43 km), ale trudnych też nie brakuje (27 km). Wśród nich oznaczona numerem 13 czterokilometrowa trasa Fernau Mauer. Widoczny na mapie romb i przerywana linia sugerują, że jest ona nieprzygotowana przez ratraki, jak również niepatrolowana przez ratowników. Jesteśmy już rozjeżdżeni na innych trasach, ale mimo to z lekkim niepokojem patrzymy na tabliczki z ostrzeżeniami, że to trasa tylko dla naprawdę doświadczonych narciarzy. Zjazd okazuje się rewelacyjny, choć jest stromo, a śnieg głęboki i ciężki. Rozochoceni jedziemy na czarną ósemkę z muldami (utrzymywanymi specjalnie, bo na pozostałych stokach na powstanie muld nie pozwalają ratraki). Mojemu mężowi się podoba, ja nie jestem pasjonatką muld.

Pogoda rewelacyjna. Postanawiamy to wykorzystać i na lunch wciągamy się gondolką do najwyższej w Austrii restauracji Jochdohle (3150 m n.p.m.). Widok z przyczepionego do skał tarasu - fantastyczny. Według folderów można stąd zobaczyć Wenecję. To, że nie widzę placu św. Marka, zwalam na swoją krótkowzroczność, za to bez problemów podziwiam piękno otaczających mnie szczytów, wśród których jest 109 trzytysięczników. Na dowód, że jesteśmy na "Dachu Tyrolu" ("Top of Tirol"), przy pomocy ustawionego w schronisku komputera robimy sobie darmowe zdjęcie i wysyłamy mailem rodzinie (na lodowcu Stubai są trzy takie internetowe stanowiska).

Po obiedzie wypożyczam snowboard w sklepie sieci Inter Sport Rent. Z myślą o miłośnikach deski powstał fun park. Każdy znajdzie tu coś dla siebie - można poszaleć carvingowo, zmierzyć sobie czas przejazdu między bramkami slalomu. Dla biegaczy jest wysokogórska 4,5-kilometrowa pętelka, dla dzieci - Klub Myszki Miki, do którego zaprasza ogromna dmuchana bohaterka bajek Disneya (dzieci do dziesiątego roku życia, jeśli jeżdżą w towarzystwie dorosłych, za wyciągi na Stubaiu nie płacą, tak samo seniorzy po osiemdziesiątce).

Nadchodzi moment zamykania wyciągów. Większość narciarzy zjeżdża z lodowca kolejką, ale na szczęście do parkingów można się dostać także na nartach. W dół prowadzi 10-kilometrowa Wilde Grube, najdłuższa w Austrii trasa narciarska z różnicą wysokości 1500 m. Tutaj również są znaki informujące, że to trasa tylko dla dobrych narciarzy. Po drodze spotykamy jednak takich, którzy przecenili swoje umiejętności i schodzą z nartami na ramionach.

Na dole przy parkingu typowe apres ski - gra muzyka, wszyscy kiwają się w rytm tyrolskich hitów, z kubków dolatuje zapach grzanego wina.

W drodze z lodowca do hotelu (są darmowe ski-busy) zatrzymujemy się w miasteczku Neustift, głównej miejscowości doliny Stubaital (pierwsze wzmianki o nim pochodzą z 1387 r.). Można tu np. pograć w squasha lub tenisa (w hali), iść na basen, lodowisko lub na jeden z sześciu torów saneczkowych. My po całym dniu intensywnej jazdy wybieramy pub.

Pogoda bywa kapryśna

Następnego dnia załamanie pogody - na lodowcu zimno, wietrznie i mglisto. Postanawiamy więc zaliczyć Schlick 2000, jeden z trzech nielodowcowych rejonów narciarskich doliny Stubaital (objęty ski-passem) - 18 km tras, wyciągi między 1000 a 2300 m n.p.m., zwykle jest tu dość luźno. Wiele nartostrad prowadzi przez las, dzięki czemu nie odczuwa się siły wiatru, który na lodowcu byłby trudny do zniesienia. Przeważają stoki łatwe, szerokie i łagodne, dobre dla osób uczących się jeździć i dla rodzin z dziećmi. Najtrudniejsze są na samej górze, powyżej granicy lasu. Niestety, "czarna czwórka" (1 km), jedyna tutaj trasa czarna, którą chciałam zjechać, była zamknięta z powodu zagrożenia lawinowego.

- Polaków jakoś nie widać - mówi Paweł. Chwilę potem tuż obok nas toczy się po stoku ośnieżony ludzki kształt. Z góry dobiega gromki krzyk: - Kryśka!!! Żyjesz?

StubaiStubai AG

Copyright © Agora SA