Gorce na śladówkach. Twarzą do Tatr

W mroźny styczniowy poranek pakuję plecak, zabieram narty śladowe i wyruszam w góry. Czerwonym szlakiem z Rabki chcę dojść do schroniska na Turbaczu, w serce Gorców. Narty śladowe (śladówki) różnią się od zjazdowych. Trzeba nauczyć się na nich chodzić, stawiając kroki jak małe dziecko. Z tym że nauka chodzenia na nartach trwa jeden dzień...

Rabkę mijam błyskawicznie, bo drogi i chodniki w uzdrowisku są odśnieżone. W Parku Zdrojowym odnajduję czerwony szlak - stąd na szczyt idzie się latem sześć godzin. Po 20 min zostawiam za sobą ostatnie zabudowania Rabki. Droga wznosi się powoli. Pod nogami wystarczająco dużo śniegu, by założyć narty - pierwszy raz w tym sezonie. Powoli wdrażam się w rytm, który pozwala utrzymać płynność ruchu i nie marnować sił: lewa ręka, prawa noga do przodu - i przeciwnie. Narty śladowe (śladówki) różnią się od zjazdowych. Trzeba nauczyć się na nich chodzić, stawiając kroki jak małe dziecko. Z tym że nauka chodzenia na nartach trwa jeden dzień...

Sunę pięknie przetartą ścieżką (ratraki udeptały śnieg) w kierunku bacówki na Maciejowej (ok. godzina marszu z Rabki). Wolno podchodzę pod górkę, na dół sunę znacznie szybciej. Do Maciejowej coraz bliżej. Choć idę w mgle, prowadzi mnie wyraźna ścieżka. Wydeptują je nieliczni turyści albo (częściej) gospodarze schronisk, dowożąc prowiant lub przecierając trasy dla amatorów wędrówek. Temperatura na dole -4 stopnie, mgła jak mleko. Mam nadzieję, że wyżej jest słonecznie i ciepło - typowe zjawisko w mroźne dni.

Bacówka na Maciejowej wita mnie słońcem przebijającym się przez chmury i ciepłem przytulnej sali jadalnianej. Obok baru stoi przybrana choinka. Po odpoczynku i posiłku (herbata i kanapki) ruszam dalej. Na trasie z Rabki na Turbacz są aż trzy schroniska. Następny postój wypada mi zatem za ok. 1,5 godz. na Starych Wierchach. Tym razem jest znacznie bardziej stromo. Coraz częściej zamiast sunąć rytmicznym biegiem, idę tak zwaną jodełką. Czuby nart rozchodzą się od osi marszu, a tyły schodzą - ślad pod nartami tworzy odwróconą choinkę, stąd nazwa.

W okolicy Starych Wierchów mgła rzednie. Polanę, na której stoi schronisko, zalewa słońce. Widok prześliczny - na południu z mgły wynurzają się wierchy Tatr. Odległe o 50-60 km w linii prostej wydają się znacznie bliżej. To efekt inwersji - drobiny smogu ze zmrożonego powietrza są cięższe i opadają na dół. Przed wejściem do schroniska długo rozkoszuję się wspaniałym widokiem.

Nie rozsiadam się na odpoczynek, jak na Starych Wierchach. Do Turbacza zostało mi jeszcze 12 km, a zimą dzień jest krótki. Wiem już, że moja wycieczka potrwa dwa dni - dzisiaj dotrę tylko na Turbacz. Przed wyruszeniem na ten odcinek w schronisku przypiąłem deski do plecaka, sądząc, że będzie stromo. Istotnie, pocę się, prąc w górę. Ale to nie stromizna daje mi się we znaki, tylko zbyt cienka warstwa śniegu. Z kolei kiedy jest go za dużo, maszerując, zapadamy się głęboko i zużywamy mnóstwo sił. Czas pokonania szlaku zimą to czas przejścia tego odcinka latem pomnożony przez dwa, np. jeśli latem z Krościenka idziemy na Lubań dwie godziny, to zimą co najmniej cztery. Nie chodźmy więc w góry zaraz po opadach, poczekajmy dwa-trzy dni, aż szlaki zostaną przetarte. Koniecznie trzeba też zadzwonić do miejsca, gdzie chcemy się dostać, i zapytać, czy ścieżka w śniegu jest przedeptana.

***

Spieszę się, bo słońce zachodzi, a na Turbacz jeszcze kawałek. Zachód łapie mnie na Obidowcu, polanie na północnym ramieniu odchodzącym od Turbacza. Widok pomarańczowego śniegu stopniowo przybierającego kolor kwitnącej lilii jest nie do zapomnienia. Nestor polskiej turystyki Władysław Krygowski (1906-98) napisał kiedyś, że widział, jak zaśnieżone szczyty palą się pożarem zachodzącego słońca. I tak jest dzisiaj. W tej chwili ponad morzem mgieł na dole nikną powoli w mroku szczyty Ćwilina (1072 m) i Mogielicy (1171 m) na północy Beskidu Wyspowego. Na zachodzie wyróżnia się majestatem Babia Góra (1725 m). Powietrze jest tak przejrzyste, że widać nawet Małą Fatrę na Słowacji. Niestety, nie zobaczę dzisiaj z Turbacza Tatr o zachodzie słońca. Jestem na jego północnym zboczu i czeka mnie jeszcze 45 min wędrówki. Przyspieszam kroku, ale do schroniska (drewniane, w stylu podhalańskim) i tak docieram przy świetle gwiazd. Jestem tak zmęczony, że nie mam siły cieszyć się wejściem. Wynajmuję miejsce w pokoju, potem w jadalni wypijam gorącą herbatę i jem naleśniki. Na Turbaczu nocuje dziś kilkanaście osób. Zazwyczaj lubię porozmawiać, pośpiewać przy akompaniamencie gitary. Ale dziś nie chce mi nawet iść na krótki spacer. Mimo że dopiero minęła godz. 20, zapadam w kamienny sen na drewnianej pryczy.

Za to budzę się ok. godz. 7, jeszcze przed świtem. Powinien być bajeczny wschód słońca! Ubieram się błyskawicznie i biegnę przed schronisko. Podobno z Długiej Hali pod Turbaczem panorama Tatr jest najpiękniejsza! Na ganku stoi już kilka osób z aparatami w rękach skupionych na złapaniu najlepszego ujęcia. Ja jednak idę na polanę obok schroniska, skąd jest (moim zdaniem) lepszy widok. Fotografuję pogrążony jeszcze w półmroku Ćwilin (na północy) oraz Mogielicę i obracam się twarzą do Tatr. Słońce jeszcze nie wzeszło, tatrzańskie szczyty w półcieniu, ale świetnie widoczne. Te kilka minut to symfonia na cześć nowego dnia. Nie sposób tego opisać! Nie wchodzę na zalesiony szczyt Turbacza. Zmierzam od razu żółtym szlakiem na południe - przez Wisielówkę i Bukowinę do Kowańca. Na chwilę zatrzymuję się przy kaplicy papieskiej, gdzie co roku w pierwszą niedzielę sierpnia ksiądz profesor Józef Tischner (1931-2000) odprawiał mszę za poległych za ojczyznę. Przychodzili na nią potajemnie m.in. żołnierze "Ognia", który walczyli w Gorcach z Niemcami, a potem z oddziałami UB. Dzisiaj odnowiona kaplica z bejcowanego drewna przysypana jest śniegiem.

Na Turbacz idą grupki turystów znęconych słońcem. Może więc nie trzeba zachęcać do turystyki zimą?

Zanim wyjdziesz w góry

Stosuj się do powyższych zasad, okaż pokorę wobec gór, a one pokażą ci swoje piękno:

sprawdź prognozę pogody, zadzwoń do schroniska na trasie szlaku, by się upewnić, że jest odśnieżony

ubierz się odpowiednio w odzież turystyczną dobrej jakości, przyda się zapasowy polar i podkoszulek "oddychający", nie zapomnij zabrać stuptutów (ochraniacze na nogi)

pamiętaj, że pokonywanie tego samego odcinka zimą zajmie co najmniej dwa razy więcej czasu niż latem

na początek wybieraj trasy, które znasz z lata

jeśli trasa jest za trudna, nie zawahaj się przed powrotem

Copyright © Agora SA