Pitztal - Austria

Znajdujący się w Tyrolu lodowiec Pitztal to gwarancja śniegu praktycznie przez cały rok, choć tak naprawdę na nartach można tu jeździć od września do czerwca

Oceń ośrodek na Forum>>>

Miłośnicy zawodów narciarskich, zwłaszcza transmisji Pucharu Świata w slalomie gigancie, kojarzą Pitztal ze słynnym austriackim zawodnikiem, ubiegłorocznym zwycięzcą Pucharu Świata Benjaminem Raichem. Popularny "Benni" reklamuje nazwę "Pitztal" na kasku i kombinezonie nieprzypadkowo - stąd właśnie, z miasteczka pochodzi. Tu się urodził (24 lata temu), wychował, tu też ma stały adres zamieszkania, a w miejscowych sklepach można dostać darmowe pocztówki z jego wizerunkiem i wszelkimi informacjami, takimi jak choćby waga (80 kg) czy hobby, którymi są m.in. tenis i skoki na linie z pobliskiego, wysokiego na 94 m, mostu Pitzenklamm (notabene najwyższego w Europie mostu wiszącego, tylko dla pieszych). Zdaniem niektórych Benni Raich umiał jeździć na nartach jeszcze zanim nauczył się chodzić. "Blitz from Pitz" - tak się go tu nazywa. Może przy odrobinie szczęścia spotkamy Benniego na okolicznych stokach - zwłaszcza w październiku lodowiec Pitztal to miejsce treningu wielu narciarskich sław.

Lodowy Big Ben

Już sama droga do lodowca stanowi atrakcję. Od zjazdu z autostrady w mieście Imst czeka nas 40-kilometrowa podróż piękną widokowo doliną Pitztalertal (do pokonania mamy różnicę poziomów wynoszącą tysiąc metrów). Warto zrobić sobie krótki postój w Wenns. Ciekawostką jest tu tzw. Platzhaus - ozdobiony freskami dom XVI-wiecznego miejscowego notabla. Ostatnim miasteczkiem w dolinie jest Mandarfen. Tu droga się kończy - przeszkodę nie do pokonania stanowią Alpy Otztalerskie, których górne partie pokrywa m.in. lodowiec Pitztal.

Niewielkie Mandarfen to najlepszy punkt wypadowy na narty. Stąd startują gondolki do Rifflesee, a kawałek dalej - kolejka na lodowiec. Góry są tu jednak codziennością, natomiast niewątpliwym, niestety, sezonowym hitem jest tu najwyższa w świecie, sztucznie zrobiona wieża lodowa. Ten 35-metrowej wysokości tzw. Big Ben pokryty jest blisko 600 tonami lodu. W styczniu na tej oryginalnej konstrukcji rozegrano Mistrzostwa Świata we Wspinaczce na Lodzie, teraz może powspinać się każdy. Na miejscu można pożyczyć sprzęt, czyli odpowiednie buty, raki i dwa czekany przystosowane do wbijania w lód i po krótkim instruktażu od speców z miejscowego klubu alpejskiego oraz z przygotowaną przez nich asekuracją możemy zdobywać wieżę. Nie jest to bynajmniej łatwe - zwycięzca w mistrzostwach dostał się na szczyt w ciągu zaledwie 18 sekund, ja zaś po kwadransie utknąłem z obolałymi rękami zaledwie kilka metrów nad ziemią. Wspinaczka na lodzie to coraz bardziej popularny sport zimowy w Austrii, a najlepsze warunki do jego uprawiania znajdziemy właśnie w dolinie Pitztal, gdzie mamy blisko 35 zamarzniętych wodospadów.

Najszybsza zębatka, najwyższe gondole

Właściwie Pitztal to nie tylko lodowiec, ale cały region - w sumie jednym ski-passem objęte są cztery kompleksy narciarskie, czyli lodowiec Pitztal, jezioro Riffl, stoki Hochzeiger oraz Imster Bergbahnen (koło Imst).

Lodowiec jest jednak zdecydowanie najpopularniejszy. Najszybsza i najmniej męcząca możliwość dostania się na niego to Pitz Express - uruchomiona 20 lat temu podziemna kolejka przez Polaków zwana kretem, najszybsza tego typu na świecie. W wykutym w skale tunelu o długości 3786 metrów, na torach o przeciętnym nachyleniu 31 proc. wagony rozwijają prędkość 10-12 m/sek. Wystarczy osiem minut i z poziomu 1740 m 12 pasażerów zostaje wwiezionych 1120 m wyżej.

Stoki narciarskie na lodowcu zajmują w sumie powierzchnię 76 hektarów. Do wyboru jest 20 km wyznaczonych tras. Najwięcej (13,5 km) - czerwonych, choć tak naprawdę dzięki należytemu ich przygotowaniu trudno je nazwać naprawdę trudnymi. Na jednej z tras mamy tzw. WISBI, co oznacza, że możemy sobie sprawdzić szybkość zjazdu. Wiele stoków stanowi doskonałe pole do trenowania jazdy carvingowej. Poszaleć mogą też snowboardziści - wybudowano dla nich free style park oraz half pipe. Nartostrady obsługuje siedem wyciągów, a wśród nich Pitz Panoramabahn - najwyżej dochodząca kolejka linowa w Austrii. Tworzą ją cztery połączone ze sobą gondolki zabierające w sumie 100 osób - wwiozą nas one na wysokość 3440 m n.p.m. Warto wjechać choćby dla niesamowitej panoramy - w morzu gór widać m.in. najwyższy szczyt Tyrolu, swoją drogą popularny cel miłośników tzw. ski-alpinizmu Wildspitz (3774 m), grupę Sella (to już włoskie Dolomity), góry Szwajcarii i najwyższy szczyt Niemiec - Zugspitze.

Sprzeciw zielonych

Alpejskie szczyty oddzielają lodowiec Pitztal od położonego bardziej na wschód, także pokrytego wyciągami i trasami lodowca Otztal, do którego bazą wypadową jest miasteczko Solden. Plany połączenia obu lodowców istnieją od dawna, możliwości techniczne też są. Problemem jest sprzeciw ekologów mających poparcie partii "Zielonych". Co ciekawe - przeciwko wybudowaniu nowych kolejek na austriackich lodowcach protestują też ekolodzy... niemieccy. A swoją drogą Niemcy są dominującą na Pitztalu nacją. Z "naszego" bloku najczęściej przyjeżdżają Czesi, dlatego też mapki wyciągów są m.in. w wersji czeskojęzycznej.

Rozsądek przede wszystkim

Większość wyciągów na lodowcu to orczyki. Najdłuższy z nich, dochodzący na wysokość 3182 m n.p.m., ma długość 2,2 km. Wjeżdżam nim, by zjechać trasą o jakże wdzięcznej nazwie Macho Macho. Moim sąsiadem na orczyku jest starszy pan w śmiesznej czapce. Jak się okazuje - to instruktor w tutejszej szkółce. - Willi zawsze przychodzi na stok pierwszy, a schodzi ostatni. Ma 78 lat - informuje Christian, jego młodszy kolega po fachu. I dodaje: - Ale najstarszy jest inny - 83 latek, który ciągle wygrywa zawody nie tylko w swojej grupie wiekowej, ale także startując z młodszymi.

Christian jest maniakiem jazdy poza oficjalnymi trasami, podpytuję więc o bezpieczeństwo. Cóż, szczeliny w lodowcu są - niektóre z nich osiągają głębokości nawet i 250 metrów. Wypadki wprawdzie należą do rzadkości, ale lepiej na jazdę "off piste" wynająć instruktora, który dobrze zna tutejsze tereny. Ryzykowne może być zwłaszcza zjeżdżanie z lodowca do parkingu na dole nie kolejką, jak na ogół wszyscy czynią, lecz na nartach. Jest to wprawdzie możliwe, ale muszą być odpowiednie warunki śniegowe, no i trzeba znać trasę. W przeciwnym razie może się to skończyć tak jak w przypadku niefortunnych Szwajcarów - jeden z nich wylądował w lodowcowej szczelinie i tylko dzięki szybkiej akcji ratunkowej przygoda zakończyła się szczęśliwie.

Trochę stromiej

Miasteczko Mandarfen to nie tylko baza wypadowa na lodowiec, ale także miejsce startu gondolek w rejon jeziora Rifflsee. To trochę niedoceniany teren przyćmiony sławą lodowca. Tymczasem jest tu sporo ciekawych tras - trudniejszych, bardziej stromych niż na lodowcu. W sumie do wyboru mamy 21 km oznaczonych nartostrad, w tym 4 km bardzo fajnych tras czarnych i 11 km czerwonych, a wśród nich trasę, na której rozgrywane były zawody Pucharu Europy. Usatysfakcjonowani będą też miłośnicy biegówek - dookoła jeziora biegnie 6 km tras, które ze względu na wysokie położenie gwarantują dobre warunki śniegowe przez bardzo długi czas (na lodowcu też są trasy biegowe - w sumie 15 km).

Położone na poziomie 1600-2800 m stoki regionu Rifflsee obsługuje pięć wyciągów, wśród których nowością od ubiegłego roku są krzesełka wjeżdżające na szczyt Grubenkopf (2800 m wysokości). Jeśli nawet znudzą nam się tutejsze stoki (choć to mało prawdopodobne), zawsze możemy bez zdejmowania nart podjechać pod stację kolejki na lodowiec.

Nie tylko na nartach

Szczególnie uprzywilejowane są w regionie Pitztal dzieci. Mogą one jeździć darmo na wyciągach aż do dziesiątego roku życia - pod warunkiem że jeżdżą z rodzicami, którzy mają wykupione ski-passy. Z myślą o maluchach wydzielono łagodne stoczki z figurami ulubionych bohaterów bajkowych. Na lodowcu jest to "Dziecięcy świat na śniegu", zaś na stokach Hochzeiger - "Dziecięcy raj".

Starsi też nie są poszkodowani. Widać to codziennie w barach w Mandarfen, gdzie w ramach tzw. Apres ski po powrocie ze stoków, ciągle w butach narciarskich i kombinezonach, na ogół ze szklaneczką grzanego wina wesołe towarzystwo bawi się przy wtórze znanych przebojów. Najbardziej huczna impreza jest jednak co roku w okolicy Rifflesee na rozpoczęcie sezonu - dyskoteka, pokazy sportowej mody, po prostu wielkie party.

W ciągu zimowego sezonu jest też sporo propozycji nienarciarskich. W okolicach wioski Jerzens jest np. 6-km tor saneczkowy (nocą oświetlony), organizowane są kuligi i wycieczki piesze (do wyboru 73 km wyznaczonych szlaków zimowych). Być może gdzieś po drodze uda nam się wypatrzyć kozice. Właśnie w dolinie Pitztal żyje największa w całym Tyrolu kolonia tych zwierząt, które znalazły się nawet w herbie jednego z tutejszych miasteczek - St. Leonhard.

Copyright © Agora SA