Narty w Szwajcarii - Davos. Trzynastka daje w kość

Uzdrowisko, w którym leczono gruźlików, to dziś jeden z najsłynniejszych regionów narciarskich świata

Każdego roku pod koniec stycznia, kiedy czołówki gazet donoszą o kolejnym Światowym Forum Ekonomicznym w Davos (to, które właśnie trwa i zakończy się 1 lutego, jest już 38.), myślę sobie, jak ci wszyscy prezydenci i eksperci mogą spędzać dni na obradach, gdy wokół takie niesamowite góry i widoki?

Okoliczne szczyty pokrywa siatka 307 km nartostrad i 56 wyciągów. Pełna nazwa regionu narciarskiego brzmi Davos-Klosters, bowiem wyciągi startują z obydwu tych miejscowości oddalonych od siebie o 12 km. W sumie jest tu pięć podośrodków ulokowanych na różnych górach, między którymi nie da się przejechać bez odpinania nart, ale za to kursują skibusy (kilkanaście linii) i pociąg ze stojakami do przewozu nart. Ze śniegiem nie powinno być problemów: 80 proc. tras biegnie powyżej 2 tys. m n.p.m., a poza tym Davos chlubi się mianem najwyżej położonego miasta Europy - 1560 m n.p.m.

***

Rozpoczynamy od ośrodka Parsenn. Wiezie nas tam z Davos kolejka zębata obchodząca właśnie 75-lecie. Z dawnych czasów pozostały tory, wagoniki są współczesne. Jeszcze wyżej można wjechać kolejką linową. Jej górna stacja na szczycie Weissfluhgipfel (2844 m) to najwyższy w całym regionie punkt, stąd rozpoczyna się najdłuższy, 12-kilometrowy zjazd do wioski Küblis. Trasa jest ładna, ale niestety kończy się w miejscu, z którego trudno się wydostać - by wrócić do wyciągów, trzeba poczekać na pociąg kursujący na tym odcinku co godzinę.

Parsenn bardzo nam się podoba. Nartostrad jest tyle, że za każdym razem jeździmy na innej. Przestrzenie, jakie pokonujemy na nartach, są ogromne. Dość powiedzieć, że trasa jednej z gondolek liczy aż 5,4 km!

Na odpoczynek wpadamy do baru przy chacie Gruobenalp. Popijając cafe' fertig z odrobiną alkoholu, czytamy zawieszone na słupie drogowskazy: np. do Pragi jest stąd 506 km, do Auckland - 18 561. Polskich miast niestety nie ma. No cóż, wprawdzie Polacy przyjeżdżają do Davos, ale nikną w tłumie Brytyjczyków, Niemców czy Holendrów.

***

Pozostałe cztery ośrodki są dość kameralne, każdy ma inny charakter. Górująca ponad Klosters Madrisa uchodzi za rodzinną górę, na tutejszych wyciągach nie sposób się zgubić. Rinerhorn to świetne miejsce dla miłośników szybkiej jazdy carvingowej - stoki są szerokie i mniej zatłoczone niż gdzie indziej, pewnie dlatego, że leżą nieco na uboczu. Miłośnicy freeride'u lubią Pischę, gdzie są wprawdzie tylko cztery wyciągi, za to można poszaleć, jeżdżąc poza trasami na nasłonecznionych stokach. Mnie natomiast bardzo przypadł do gustu wznoszący się na 2580 m Jakobshorn - mamy tu cały przekrój tras, od łatwych po strome czarne, a na snowboardzistów czeka funpark i dwa halfpipe'y (nic dziwnego, że są tu rozgrywane zawody freestylowego Pucharu Świata).

Najwięcej wrażeń daje zjazd z Jakobshorn na sam dół. Owszem, można by wybrać łatwe, niebieskie nartostrady, jednak naszą uwagę przykuwają wyrysowane na mapkach przerywane linie, czyli trasy nieprzygotowane, choć wyznaczone (rzeczywiście, po drodze są tyczki). Wybieramy tę z numerem 13 i. dostajemy nieźle w kość. Mamy tu wszystko, co kojarzy się z freeride'em: głęboki śnieg, muldy, a także bardzo wąskie, na dodatek strome odcinki w dolnej części przez las. Nagrodą są widoki i cisza - poza nami nie ma nikogo!

***

Do Davos przyjeżdża wiele znanych i sławnych osób. Mimo włączenia go do grona Best of Alps (najbardziej prestiżowe alpejskie miejscowości) nie ma tu tak snobistycznej atmosfery, jak choćby w niedalekim Sankt Moritz. Hotele na ogół gwarantują gościom dyskrecję, choć wciąż opowiada się np. o wizycie Brada Pitta i Angeliny Jolie. Często wpada do Davos książę Karol, a z naszych rodaków - prezydent Kwaśniewski.

Znani goście bywali tu od zawsze, choć z innych powodów. Od połowy XIX w. Davos rozwijało się jako uzdrowisko; klimat sprzyjał leczeniu chorób płuc, zwłaszcza gruźlicy. I właśnie w celach leczniczych przyjeżdżał m.in. szkocki powieściopisarz Robert Louis Stevenson ("Wyspa skarbów", "Porwany za młodu"), zaś sir Arthur Conan Doyle, twórca przygód Sherlocka Holmesa, w 1893 r. osiedlił się na dłużej, by towarzyszyć chorej żonie. Gruźlica żony sprawiła, że w 1912 r. zjawił się Tomasz Mann i spędził w Davos prawie cztery tygodnie (a potem jeszcze kilka dni w 1921 r.) - akcję słynnej powieści "Czarodziejska góra" umieścił w tutejszym sanatorium.

By przypomnieć sobie aurę tej książki, wjeżdżam kolejką do hotelu Schatzalp położonego 300 m ponad miastem - można go zwiedzać w każdy piątek o godz. 14 (wstęp: 5 franków szwajcarskich, w tym pyszna kawa). W korytarzach wciąż wiszą pokaźnych rozmiarów spluwaczki, dziś traktowane jako ozdoba, a w sali konferencyjnej przerobionej z dawnego gabinetu rentgenowskiego pozostawiono ekrany do analizy zdjęć. W eleganckiej sali jadalnej przewodnik potwierdza to, co opisywał Mann: kuracjusze spożywali siedem posiłków w ciągu dnia, tuż przed snem jeszcze kaloryczne ciastka. Dzień wypełniało im głównie werandowanie (można zobaczyć tak zachwalane wygodne leżaki z bambusa). Ponieważ pacjentom zalecano dużo słońca, od słonecznej strony biegły ciągi balkonów. Lokatorzy pokojów z części zacienionej leżakowali zbiorowo, często na dachach (to tłumaczy, dlaczego stare budynki w Davos mają płaskie dachy).

W latach 50. XX wieku, wraz z rozpowszechnieniem się streptomycyny, sanatoria gruźlicze zaczęły tracić klientów, więc przerabiano je na hotele - wśród nich i Schatzalp. Wkrótce tuż obok niego wyrośnie 105-metrowa wieża, z restauracją, pokojami hotelowymi i prywatnymi apartamentami. Pomysł wywołał wiele kontrowersji. Ostatecznie w przeprowadzonym wśród mieszkańców referendum (w Szwajcarii jest to bardzo częste) pozwolono właścicielom terenu na budowę, pod warunkiem że dokonają też innych inwestycji korzystnych dla miasta, m.in. uruchomią wyciągi powyżej hotelu.

***

Wracam do miasta na piechotę odśnieżoną drogą zwaną Szlakiem Manna, mijając tabliczki z cytatami z "Czarodziejskiej góry" (szkoda że tylko po niemiecku). Tam, gdzie las się przerzedza, mam ładny widok na Davos - miasto ciągnie się przez kilka kilometrów, wzdłuż doliny. Nie ma wyraźnego centrum, najbardziej charakterystyczne punkty to przystanki kolejowe Davos Dorf (czyli Wieś) i Davos Platz. Stałych mieszkańców jest ok. 13 tys., a gości w sezonie może nocować dwa razy tyle.

Architektura Davos to prawdziwa mieszanka - od stylowych pensjonatów, przez apartamentowce, po obiekty bardzo nowoczesne. W jednym z takich niezwykle nowoczesnych budynków urządzono muzeum twórczości Ernsta Ludwiga Kirchnera. Ten wybitny niemiecki malarz ekspresjonista (też miał problemy z płucami) przyjechał do Davos w 1917 r. i mieszkał tu aż do samobójczej śmierci w 1938 r.

***

Po wizycie w punkcie informacji turystycznej wiem już, co można tu robić po nartach, ewentualnie zamiast nich. Zwolennicy wędrówek mają 157 km przygotowanych pieszych tras (112 km w Davos i 45 km w Klosters). W okolicy jest też osiem torów saneczkowych o łącznej długości 25 km. Można polatać na paralotni, a kto woli sporty naziemne, niech wybierze się na łyżwy - pod gołym niebem (największe w Europie naturalne lodowisko - 18 tys. m kw.) albo na sztuczną taflę na terenie Lodowego Stadionu. W 2006 r. otwarto zaś centrum basenowo-wellnesowe Eau-la-la.

Jako miłośniczka gór wybieram jednak coś innego - najpierw Muzeum Sportów Zimowych (dowiem się tu, że to właśnie w Davos w 1934 r. uruchomiono pierwszy w Europie orczyk), a potem ośrodek badań nad lawinami SLF (Institut für Schnee-und Lavinenforschung). Jeden z naukowców z zapałem objaśnia mi rodzaje śniegu; za pomocą specjalnego modelu pokazuje, jak powstaje lawina, tłumaczy działanie systemu Recco (popularne w ubraniach narciarskich płytki, które mogą pomóc w odnalezieniu zasypanego turysty), demonstruje system ostrzeżeń lawinowych. Kiedy mówię mu, że o ośrodku badawczym w Davos wspomina się nawet na szkoleniach górskich w Polsce, jest mile zaskoczony i... daje mi w prezencie wielką księgę o lawinach. Obiecuję przekazać ją organizatorom kursów lawinowych w Tatrach.

Warto wiedzieć

Dojazd. Samochodem z Warszawy do Davos, przez Wrocław i dalej przez Niemcy - 1330 km. Można polecieć liniami Swiss do Zurychu; stamtąd 160 km pociągiem (2,5 godz. jazdy) - bilet 127 franków w obie strony, za pośrednictwem strony internetowej www.swisstravelsystem.pl

Waluta. 1 frank szwajcarski = 2,88 zł. W wielu miejscach, zwłaszcza restauracjach i sklepach, można płacić w euro

Skipassy. 1-dniowy na wszystkie wyciągi - 67 franków, 6-dniowy - 295, dzieci do lat sześciu - gratis. Skipass ma formę karty magnetycznej i kosztuje 5 franków (pieniądze nie są zwracane)

Informacje. Schweiz Tourismus przy ambasadzie Szwajcarii w Warszawie, tel. 022 628 04 81, www.mojaszwajcaria.pl

W sieci

www.davos.ch

www.davosklosters.ch

Copyright © Agora SA